poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział XI- Coś się kończy, coś zaczyna





- Jestem pewna, że zdałaś. Albo nie. Jestem pewna, że zdałaś rewelacyjnie.
Yuzu pokręciła głową. Kiwała się na stopach w przód i w tył. Przy okazji zagryzała wargę i przebierała palcami po spódnicy. Te nerwowe gesty to u niej prawie normalka. Jak ją coś zaatakuje, łaknąc jej krwi to spoko, ale wyniki egzaminów to dla niej tylko pokaźny stres.
„Co jeszcze powinnam powiedzieć, by ją uspokoić?”
-Yuzu na serio nie ma się  czego denerwować. To tylko światek papieru, na którym pisze, czy zdałaś i na ile. A wyglądasz jakbyś miała zjeść miskę z robakami.
- Tak się czuję.- Jasnowłosa uśmiechnęła się blado. Jednak po chwili jaj twarz straciła cały kolor. Karin westchnęła i odwróciła się. Do klasy weszła wychowawczyni, niosąc stos kartek. Na każdej były wypisane dane osobowe i liczba punktów uzyskanych na egzaminach.
- No cóż…- Zaczęła- Witam was moi drodzy. Mimo, iż kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz wydawało się, że czeka nas długa droga, te 3 lata minęły jak z bicza strzelił. I tak oto znajdujemy się teraz tutaj, by zobaczyć, jakie są efekty waszej nauki w tej szkole. Mimo moich obaw- Tu spojrzała na wszystkich srogo- Każdemu z was udało się ukończyć tą szkołę. Mam nadzieję, że spędziliście tutaj miło czas i nie zapomnicie o niej, po opuszczeniu jej murów. No, ale przejdźmy już do konkretów. Niektórzy z was umierają z niecierpliwości.
Zaczęła wywoływać uczniów po nazwisku. W końcu wykrzyczała:
- Kurosaki Karin!
Wstała i pewnym krokiem podeszła do nauczycielki. W jej oczach płoną ogień, jakby rzucała wyzwanie kartce, którą trzymała w ręce nauczycielka. W rzeczywistości, byłe jednak prawie tak przerażona jak Yuzu. PRAWIE.
- Gratuluję. Mimo paru dziwnych zdarzeń, w których brałaś udział, moja droga, muszę przyznać, będzie nam tutaj brakować osoby z takim buntowniczym charakterem. Ale jestem pewna, że toalety nie będą za Tobą, Moja Droga, ronić żadnych łez.
Karin uśmiechnęła się ironicznie na wspomnienie zeszłorocznej afery, gdy to jeden z duchów, próbujący zeskrobać sobie trochę jej uwagi, łaził za nią cały czas, a ostatecznie pobił wszystkie lustra i zatkał jeden kibelek. W efekcie powstała powódź pełna szkła.
Wzięła kartkę do ręki, która lekko zadrżała gdy poczuła papier w palcach.
„ A niech to!”- pomyślała.
- Dziękuję.- Odparła.
Odwróciła się szybko i wróciła na swoje miejsce. Westchnęła głośno i zamknęła oczy. Po 5 sekundach otworzyła oko i zerknęła na kartkę.
„ Ej, nie jest źle pomyślała”. Wyniki miała całkiem dobre. Matma i ścisłe poszły jej wręcz rewelacyjnie! Wyniki z angielskiego i japońskiego były słabsze, ale i tak lepsze, niż to, czego się spodziewała. Popatrzyła na siostrę, która wnikliwie wpatrywała się w swoją. Po chwili i tamta podniosła swoja twarzyczkę, rozjaśnioną niczym tęcza.
- Zdałam!- Powiedziała szeptem
- A to Ci niespodzianka.
Pochyliła się i wydarła kartkę z jej ręki. Wyniki Yuzu były wybitne, tak ja się spodziewała. Miała co prawda słabszy wynik z matematyki od bliźniaczki, natomiast przedmioty ścisłe: mocna przewaga Karin w geografii, a  Yuzu w biologii i chemii, a reszta była dla Karin nierealnym marzeniem. Gwizdnęła.
- Oba języki zdane na full. Chyba wisisz mi ciastko.
- Hm?
- Miałyśmy zakład, że zdasz rewelacyjnie biologie, pamiętasz?
- No i?
- Nie uważasz, że ten wynik jest rewelacyjny?
- Chyba masz rację… - Nagle uśmiechnęła się szarzej.- Karin-chan teraz to jesteśmy prawie licealistkami.
- Tja. Prawie. Przykro mi, ale nie nacieszysz się tymi wynikami za długo. Jeszcze dziś musimy donieść papiery do Liceum Karakura.
- Midori pójdziesz z nami, prawda?
- Oczywiście. Przecież idę z wami do tej szkoły. Przy okazji musimy iść się zmierzyć, by mieć na nowy rok gotowe mundurki.
- Licealistki zawsze mają piękne mundurki. Zawsze zazdrościłam jak widziałam na ulicy Orichime-chan i Tatsuki-chan w ich mundurkach. Wyglądały pięknie. Chociaż Orichime we wszystkim pięknie. Prawda, Karin-chan?
- Wszystkie dziewczyny z jakimi kręcił Wasz brat były bardzo ładne.- Dodała Midori.
- O, i Rukia.
- Co Rukia?
- Przecież ona tez tam chodziła… Czasem się zastanawiam nad tym, co teraz robi. Czy pilnuje Ichigo?
- Yuzu, nie zaczynaj.
Karin poczuła, że jej policzki robią się czerwone, a oczy niebezpiecznie szczypią. O nie, nie będzie się rozklejać, nie w takim miejscu i nie z takiego GŁUPIEGO powodu. Złapała siostrę za rękę i pociągnęła w stronę drzwi, trochę za mocno, bo usłyszała jej okrzyk zaskoczenia tym nagłym ruchem przepleciony z okrzykiem bólu.
- Karin puszczaj!
- To się nie wydurniaj.- Syknęła i puściła rękę.
- Mogłabyś być trochę delikatniejsza.
- Gdybym taka była, to nie byłabym sobą.
Midori obserwowała to z niepokojem. Ostatnio Karin znów była taka jak kiedyś, ale teraz nagle coś ją olśniło. Dziwne zachowanie Karin musiało  mieć związek z czymś o czym przed chwilą rozmawiały. Idąc z dziewczynami głęboko się zastanawiała. Karin była w porządku, czasem miała jakieś odpały, bo gadała z powietrzem, albo sama ze sobą, ale ostatnio często wpadała w nagłe ataki wściekłości, przy których wszyscy bali się odezwać, by nie oberwać. Ale co ją podburzało do takiej agresji wobec innych?
To się zaczęło na początku ostatniej klasy w gimnazjum? Nie trochę później… Kiedy… Kiedy…? Co się stało? Karin nie przejmowała się nauką jak Yuzu, więc to nie to. Chłopcy? Nie w przypadku Karin. Z resztą jeśli o to chodzi, to uważała ich jedynie za fajnych kompanów do kopania w piłkę. Czyli pozostaje rodzina. Ale co się mogło ostatnio dziać u Kurosakich? Słyszała różne historie o ich ojcu (nie chciała uwierzyć, że atakuje swoje dzieci dla „treningu i utrzymania dobrej formy”), o jego podejściu do „córeniek”, zdjęciu ich matki wiszącym na ściennie i gadaniu z nim. Z siostrą Karin nigdy nie miewała na pieńku, czyli pozostaje ich brat. Ale co on ma do tego? Jest starszy (mądry i przystojny!) i wyjechał na studia. No chyba, że chodzi o jego wyjazd. Nie słyszała, by odwiedzał bliskich w ogóle. Może się pokłócili i zerwał z nimi kontakt? Spojrzała na siostry. W oczach obydwu było coś, czego nie widziała w oczach innych. Jakby wiedziały coś więcej, znały jakąś wielka tajemnicę. I ma to ogromy wpływ na ich rodzinę. Ciekawe, co to takiego jest?
- Midori, gdzie masz zamiar spędzić wakacje?- Z zamyślenia wyrwała ją Karin.
- Hm?... Zamyśliłam się, możesz powtórzyć Karin?
Ciemnowłosa powtórzyła pytanie.
- Lecę z rodzicami do USA, w odwiedziny do ciotki. Spędzę tam cały wolny  czas. To będą wspaniałe wakacje. No i przy okazji podszkolę się z języka. Może nawet złapie akcent? A wy?
- Ja mam zamiar odwiedzić Onii-chan. Będzie tam cudownie!
Karin kopnęła siostrę w kostkę „niby przypadkiem”, jednak przyjaciółka podłapała temat.
- Tam? To znaczy gdzie?
Yuzu się zasępiła. Jak ma wytłumaczyć gdzie znajduje się miejsce, gdzie chce się udać na wakacje. I jak wytłumaczyć czym w ogóle jest to miejsce!?
- No wiesz, ciężko to… No bo to jest takie miejsce, gdzie… Ale nie tak… Ponieważ, tam jest… - Zaczęła się plątać Yuzu.
- Jedzie do Tokio, do Ichi-nii.- Powiedziała ostro Karin.- Tam, gdzie studiuje, nie powiem dokładnie gdzie, nie pamiętam nazwy uczelni.
- To on nie wraca do was na wakacje?
- Nie może. – Powiedziała kamiennym głosem. Tym razem nie skłamała.
- Niby czemu?- Midori dalej drążyła temat.
„ Bo nie żyje. Na serio chcesz się wgłębiać w szczegóły?!”
- Pracuje. Znalazł jakąś pracę na pół-etatu, która mu nie koliduje z zajęciami. Ale w dni wolne od nauki, musi odwalać za dwoje. Wiesz, studia w stolicy kosztują. A on nie chce być dla nas obciążeniem. Jak on to powiedział ostatnio gdy dzwonił?... Aa! „ Wiesz Karin, naprawdę dam sobie radę. Muszę się usamodzielnić, w końcu jestem dorosły.” Tata uważa, że Ichi-nii ma rację. Ale stara się go wspierać jak może.
Midori kiwnęła głową. Najwidoczniej seria tych kłamstw wystarczyła by zaspokoić jej ciekawość.
- I planujecie razem spędzić tam całe wakacje?
Karin przystanęła. Jej źrenice rozszerzyły się, lecz nie wiadomo, czy z przerażenia, czy z wściekłości. Gdy odpowiedziała, jej głos był lodowaty.
- Tylko Yuzu tam jedzie. Ichi-nii nie ma warunków w mieszkaniu, by przechować tam naszą dwójkę.
- Więc cały czas wolny masz zamiar spędzić tutaj? Sama?
- Nie sama. Nasz tata zostaje.- Zacisnęła pięści. Czuła się niesamowicie beznadziejnie. Czuła jakiś ścisk w okolicach żołądka, lecz nie wiedziała dlaczego.- Mam przecież treningi. A chce się dostać do reprezentacji w liceum.
Tak naprawdę dostały jakiś czas temu wiadomość od Ichigo, czy w trakcie wakacji nie chciałyby spędzić trochę czasu z nim w Soul Sociaty. Urahara wymyślił jakiś sposób, by ograniczyć wpływ energii duchowej na siostry, dzięki czemu mogłyby spędzić z nim kilka dni bez efektów ubocznych. Karin odmówiła, podczas gdy Yuzu była zachwycona. Chciała się dowiedzieć jak wygląda życie Tam i teraz miała ku temu świetną okazję. W pewnym sensie Karin również była ciekawa, ale nie chciała się przyznać. Była pewna, że gdy ujrzy brata coś w niej pęknie. Bała się, że zobaczy, iż bez swojej rodziny jest szczęśliwy. A najbardziej bała się, że Ichi-nii zmienił się przez ten czas. Kiedyś zapytała , czy nie dałoby się wykorzystać tej blokady na odwrót, tak by to Ichi-nii mógł wrócić. Urahara posłał jej ten swój firmowy uśmieszek i oznajmił: „Owszem, jednak byłoby to bardzo niebezpieczne, zwłaszcza dla was, moja droga. Młody Kurosaki-san posiada ogromne ilości Reiatsu, które zapieczętowane byłyby niczym bomba. Nie wiadomo kiedy by wybuchła i jaki byłby jej efekt. Nawet gdybym próbował mógłbym to tylko opóźnić. Przykro mi, Karin-san, ale przebywanie Kurosaki-san tutaj nie jest najlepszym wyjściem.”
- No i oczywiście ktoś musi pilnować naszego ojca, prawda Yuzu?

- Ym…

- Czyli Ichigo-san nie narzeka na życie tak daleko od rodziny?
- Na pewno cierpi katusze. Nikt nie gotuje tak dobrze, jak Yuzu.- Odpowiedziała Karin bez zastanowienia martwym głosem.





Po oddaniu dokumentów w trakcie powrotu do domu, czarnowłosa zatrzymała się gwałtownie. Nie plonowała być delikatna, a wręcz chciała by Yuzu poczuła się równie podle.
- Jak nie wiesz co powiedzieć, to się nie odzywaj. I staraj się trzymać oficjalnej wersji. No chyba, że wolisz odpowiadać na policji, gdzie zniknął twój brat. I gdzie przebywa. A potem wylądujesz  w psychiatryku, gdzie będziesz opowiadać historie o duchach, a byli  martwi pacjenci będą Cię nawiedzać nocami.
- Karin, ja…
- Nie tłumacz się. Nie chcę tego słuchać.
Ruszyła szybkim krokiem w stronę domu. Chciała się zamknąć w swoim/nie swoim pokoju i ochłonąć. Jeszcze nigdy tak nie łgała przed nikim. Czuła się podle z powodu siostry, ale to była jej wina. Skoro nie wiedziała co powiedzieć, to po co się odzywała. Nie wiedziała czy to dobrze, czy źle, że tak łatwo wyszło jej okłamać przyjaciółkę, ale najważniejsze, że Midori jej uwierzyła.
Za dziewczyną podążało kilka duchów. Yuzu stojąca z tyłu miała całe oczy we łzach. Coraz rzadziej wierzyła, że wszystko wróci do normy. Gdyby nie to, pewnie zauważyłaby skradający się Cień, który od jakiegoś czasu nie odstępował obydwu sióstr.





2 komentarze:

  1. Hej! Znalazłam się tu przypadkiem i zostałam na dłużej. Twoje opowiadanie zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Nigdy wcześniej nie czytałam historii skupionej na Karin, a to przecież taka ciekawa postać. Druga sprawa, że nigdy nie czytałam opowiadania o akcji dziejącej się po Tysiącletniej Krwawej Wojnie :o Jestem bardzo zaintrygowana, a na dodatek urzekł mnie Twój styl, bardzo szybko i przyjemnie się czyta. :D Szczególnie, że postacie są jak żywe i wyciągnięte prosto z Bleacha. Podziwiam i gratuluję. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo widzę, że zaczyna się właściwa akcja. To dobrze c:
    Czekam na więcej, pozdrawiam i życzę weny :D
    Akki~

    OdpowiedzUsuń
  2. Najs!*,* jak zawsze^^ więcej fejmu dla Ciebie:* Kochana, cóż tu więcej mówić - ,czekam na następny rozdział
    Pozdrowionka, Ayami~

    OdpowiedzUsuń