wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział X- Samotna staruszka






Dzień zapowiadał się znakomicie. Lekcje w szkole minęły jak z bicza strzelił. Ale tak to już jest pod sam koniec roku szkolnego. Zwłaszcza dla ostatnich klas. Trzecioklasiści szkoły średniej niższej Mashiba powoli zaczynali sobie uświadamiać, że został im ostatni tydzień wśród kolegów. Potem ich drogi się rozejdą. Mimo wszystko zdają sobie sprawę, że pewien okres w ich życiu już się kończy. Mimo jednak przygnębiających myśli, wszyscy byli pewni, że czeka ich coś nowego, jakaś wielka niekończąca się przygoda. W końcu, co jak co, ale to właśnie okres nauki w liceum był właściwym czasem na odkrywanie w sobie dorosłości. Szkolne kluby, wycieczki, praca, pierwsze zakochania i tworzenie par, z domieszką planowania swojej własnej przyszłości. To miało się rozpocząć już niedługo.

Karin wraz z przyjaciółmi wybiegła radośnie ze szkoły, tuż po dzwonku, oznajmującym koniec ostatniej lekcji. Od dawna nie czuła się tak wspaniale. Zeszły wieczór ich ojciec wybył z domu, pod pretekstem nagłej wizyty u pacjenta. Nie zabrał jednak swojej teczki, z którą nie powinien się rozstawać, zwłaszcza jeśli miała być to wizyta lekarska. Jednak dziewczyna postanowiła się nie mieszać w sprawy ojca. Każdy ma swoje tajemnice, prawda?

Spędziły więc razem wieczór, oglądając jakąś komedię. Później siedziały razem w pokoju Yuzu i gadając o wielu sprawach- ważnych i mniej ważnych. Yuzu szczebiotała coś o chłopakach z grającej paczki Karin. W jej opinii Karin zawróciła chłopakom w głowie. Jej siostra była odmiennego zdania.
„Yuzu przesadzasz.”
„Może i masz rację, ale i tak nie wmówisz mi, że Tojoin Heita się Tobą nie interesuje.”
Karin pokręciła głową. Ostatnio świetnie dogadywała się z siostrą. Zwierzyła się jej z wszystkiego co ją nękało. No prawie… Jednak Yuzu miała rację. Karin czuła się tak lekko na duchu. Dobrym określeniem byłoby, iż promieniała pogodą ducha. Nie umknęło to uwadze jej przyjaciołom, jednak nie pytali o przyczynę. Woleli cieszyć się chwilą, bez ponurej Karin, która przez całe 8 miesięcy jej nie odstępowała.
Postanowili wybrać się na boisko, by trochę pokopać piłkę. Yuzu i Midori nie miały dziś niczego do roboty ( to szczęście, gdy już nie zadają prac domowych), więc postanowiły im towarzyszyć. Zwłaszcza Midori, która miała chrapkę na nowe ploteczki. No i oczywiście chciała widzieć Rosto w akcji. Rozsiadły się wygodnie na trybunach. Po drugiej stronie boiska stał shinigami. Tym razem Yuzu powstrzymała się od machania ręką. W końcu jak miała wytłumaczyć najlepszej przyjaciółce (poza Karin), że macha do tajemniczego Boga Śmierci, który strzeże ją i jej siostrę.

Na boisku niezaprzeczalnie królowała Karin. To ona była nieoficjalnym kapitanem i przywódcą tej bandy. Ktoś postronny mógłby się zastanawiać, jak ta młoda dziewczyna radzi sobie z tą bandą nastoletnich chłopców. Ale po tylu latach nie miała z nimi żadnych problemów. Jak sobie radzić z chłopcami nauczył ją Ichigo. Potrafiła ich szybko podejść, bez używania pięści. Chociaż czasem, w momentach gdy ktoś zaczepiał ją albo Yuzu- zwłaszcza Yuzu- pięści szły w ruch. Na szczęście już prawie z tego wyrosła.
Ćwiczyli różne podania, zagrywki i rozgrywki. Karin już do perfekcji opanowała zdobywanie goli z przewrotki. Miała świetnego cela. A jako  mniejsza i szybsza od reszty, trudno ją  było zatrzymać, gdy już dorwała się do piłki. Wszyscy mieli radosne miny, gdy skończyli dzisiejszy trening. Zwłaszcza dla Karin, która czuła się teraz rewelacyjnie i była w świetnej formie.
- To był świetny trening, prawda, chłopaki?
- No ba!
- A jakże!
- Ja chcę więcej!- krzyknął Heita.
Karin spojrzała nagle w pewnym kierunku. Jej brwi zmarszczyły się, zupełnie jak u starszego brata.
- Tak się zastanawiam. Zostało jeszcze trochę czasu nim zapadnie zmrok. Ma ktoś ochotę odwiedzić babcię Haru?
Yuzu klasnęła w ręce. Uwielbiała odwiedzać to starszą kobietę, z którą ciągle mogła gadać o gotowaniu. Co jakiś czas wymieniały się swoimi sekretnymi przepisami.
Babcia Haru była samotną kobietą mieszkającą w Karakurze. Jej dom nie znajdował się w centrum miasta, jednak leżał blisko boiska, więc Karin co jakiś czas odwiedzała ją po treningach. Zazwyczaj z siostrą i przyjaciółmi. W trakcie zimy, gdy nie latali za piłką, często odwiedzała ją tylko z Yuzu. Reszta bała się wracać po zmroku do domu. Bądź co bądź, ale w Karakurze zdarzały się dość często dziwne przypadki. Jednak przyjaciele bliźniaczek nie wiedzieli o jednaj istotnej rzeczy. Babcia Haru miała niezwykły dar. Potrafiła widzieć rzeczy, które były niewidoczne dla ich oczu. Dom babci Haru był jedną wielka Poczekalnią dla Dusz, które błąkały się po okolicy. To właśnie u niej dusze te znajdywały spokój i przeczekiwały okres do przybycia shinigami, który odsyłał dusze do Soul Sociaty. Jednak dzięki niewiedzy, a także urokowi staruszki, odwiedzali ją z chęcią.

Obie siostry Kurosaki przychodziły z pełną świadomością o tych mistycznych rzeczach dziejących się na terenie posiadłości babci. Zazwyczaj dusze, które się tam znajdowały nie były tak irytujące i przylepiające się jak rzep do psiego ogona, często wyjąc i narzekając na swój los, jak te, które normalnie latały za Karin, co doprowadzało ja często do furii. Można powiedzieć, że babcia Haru przetrzymywała w swoim domu „śmietankę pośmiertnego towarzystwa”. Zazwyczaj tylko na terenie posiadłości Karin cieszyła się ze swojego unikalnego daru. Babcia Haru była jedną z niewielu osób, która ją rozumiała. Bycie nastolatką potrafiącą widzieć duchy to ciężka sprawa, a wliczając trudny charakter Karin oraz jej sceptyzm i ironizm, było jeszcze trudniejsze. Babcia Haru potrafiła świetnie gotować, zawsze była miła i uśmiechnięta, potrafiła tak rozmawiać z młodą dziewczyną, by nie naruszać tematów, których nie powinna i były dla młodej Kurosaki bardzo delikatne. Dlatego Karin lubiła spędzać z nią czas. Zawsze miały jakieś historie do wymienienia, m. in. swoje doświadczenia z duchami. Koledzy sióstr uważali ja za lekko stukniętą staruszkę, która lubi straszyć dzieci duchami ( a oni przecież już dziećmi nie są, prawda?), jednak z przyjemnością słuchali jej opowieści.

Mijali bramę, gdy w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta starsza kobieta. Obok niej stało dwoje dzieci, o lekko rozmazanych konturach. Obydwoje miało ciemne włosy i oczy, Karin podejrzewała, że było to rodzeństwo. Z ich piersi zwisały łańcuchy. Yuzu po ujrzeniu owej dwójki, pomachała im serdecznie, a ci trochę niepewnie odmachali. Midori, Toba, Tojin, Uehara i Usaka, mimo, iż nie wiedzieli o obecności martwej dwójki, nie widzieli w tym nic dziwnego. Przecież to oczywiste, że Yuzu machała do babci na powitanie.
- Witajcie moi drodzy. Dawno was nie widziałam.- Odezwała się starsza Pani.
- Dzień dobry, babciu Haru- Przywitali się młodzi.
Kobieta odwróciła się i wprowadziła ich do wnętrza domu. Po chwili nastawiła wodę na herbatę, a jej goście zajęli miejsca wokół niewielkiego stolika.
- Myślę, iż macie mi wiele do opowiedzenia. Słyszałam, że zakończyliście już sesję egzaminacyjną. Czyżby odrobina wytchnienia przypomniała wam o pewnej zbzikowanej staruszce z okolicy.
- Nie mamy niczego na swoje usprawiedliwienie, oprócz tych egzaminów.- Powiedziała, a raczej westchnęła Midori.- Ale mam nadzieję, że babcia się nie gniewa na nas.- Dodała szybko.
Staruszka popatrzyła na nią groźnym wzrokiem z ukosa. Po chwili jednak jej oczy wypełniły się radością z przybycia gromadki.
- Midori-chan, dobrze was rozumiem. Stoicie teraz na rozdrożu. Zaczyna się dla was ten okres, gdzie wszystko się zmieni, a wasze wybory będą mieć wpływ na waszą przyszłość. Czasem będzie ciężko, czasem tak banalnie łatwo, tak, że zaczniecie się zastanawiać, czy nie ma w tym żadnej pułapki.
- Babcia to zawsze mówi tak inteligentnie, niczym jakiś Mędrzec.- Powiedziała Karin.
Staruszka roześmiała się. Rozpoczęła się dyskusja na tematy szkoły, egzaminów, następnie temat ześlizgnął się na sprawy duchowe.

Chłopcy byli wniebowzięci, Yuzu i Midori trochę niepewne ( ten strach), a oczy Karin zajaśniały. Zazwyczaj między wersami opowieści były ukryte tajne informacje dla Karin, dotyczące sposobów radzenia sobie z duchami. Czasem jednak były one tylko zwykłymi historyjkami. Tym razem należała ona do tej drugiej grupy.
W trakcie opuszczania domu babci Haru doszło do małego incydentu. Dzieci żegnały się już, obiecując, iż niedługo znów odwiedzą ten dom. Babcia Haru, niby niewinnie zapytała się Karin.
- Nie masz może jakiś wieści od Toshiro? Już tak dawno go nie widziałam.
Oczy dziewczyny zrobiły się nagle lodowate, niczym atmosfera, która otaczała chłopaka, o którym była mowa.
- Przykro mi, ale nie. Odkąd wyjechał, nie miałam z nim żadnego kontaktu.
- Wielka szkoda. To taki uroczy chłopak. Taki niesamowicie odpowiedzialny i zaradny. Czy mogłabyś…
- NIE!- Wykrzyczała czarnowłosa. Coś za nią wydało z siebie głośny trzask. Wszyscy odwrócili się w tym kierunku. Znajdowało się tam jedno z rodzeństwa. Obok niego leżał rozłupany wazon. Najwidoczniej płochliwy duch chłopca przechodził przez pomieszczenie i przestraszył się okrzyku Karin. Chcąc się wycofać wpadł plecami w szafeczkę, na której znajdował się wazon. Teraz dziecko stało przerażone, przenosząc wzrok z Karin na wazon i co jakiś czas rzucając szybkie spojrzenie na babcię. W jego oczach były łzy.
- No pięknie, Karin, cud, że szyby nie popękały. – Dodał z przekąsem Uehara.- Na boisku możesz sobie wrzeszczeć ile dusza zapragnie, ale powinnaś się kontrolować w zamkniętych pomieszczeniach.
- To nie moja…! Przepraszam.
- Ależ nic się nie stało, kochanie. To tylko zwykły wazon. Na strychu mam ich setki. Miałam kiedyś przyjaciółkę, która przy każdej okazji kupowała mi wazony. A, że mam trochę lat, to się tego trochę nazbierało. Naprawdę, Karin-chan, nie przejmuj się taką błahostką.
Karin uśmiechnęła się z przymusem. Zrzucenie na nią winy, ale mogło być gorzej. Z resztą co miała powiedzieć. „To nie ja, tylko ten duch!”. Akurat by uwierzyli.

Szybko się pożegnała z babcią, przeprosiła jeszcze raz i opuściła budynek. Była zła jak osa, swoje pięści zaciskała z wściekłości. Dlaczego tak się zdenerwowała słysząc imię Toshiro. Był jej przyjacielem, a także jej brata. Ufała mu, w końcu uratował jej życie dwukrotnie. Ale był shinigami, a to było dla niej niczym przestępstwo. Po zniknięciu Ichigo nie miała z nim żadnego kontaktu. Nie szukała go, a on raczej też o niej zapomniał. Na pewno miał wiele ciekawszych zajęć niż jakaś ludzka dziewczyna i jej piłka.

Usłyszała gdzieś w oddali nawoływania Yuzu. Przyśpieszyła kroku. Koło niej przebiegł kot z żółtymi oczami. Patrzył się na nią uważnie, ale ta nie zwracała na to uwagi. Jej myśli błądziły teraz gdzieś między boiskiem, domem babci Haru, Soul Sociaty, punktem widokowym i ulicą, gdzie pierwszy raz ujrzała białowłosego shinigami.



1 komentarz:

  1. Ojeeej^^ Rozdział strasznie mi się spodobał, zwłaszcza ten fragment o Tośku<3 I cieszę się też, bo w dzień kiedy to napisałaś były moje urodziny i wiesz... sentyment;) Szkoda tylko, że rozdziały tak rzadko, ale rozumiem. Czyżby panienka Shihoin coś planowała?:) Może Tosia sprowadzi?^^ Przesyłam duuuuuużo weny i pozdrawiam cieplutko;*
    Twoja wieeelka fanka
    ~Ayami

    OdpowiedzUsuń