sobota, 14 marca 2015

Rozdział II - 6.02.XX- EGZAMINY!




Niektórym luty kojarzy się z końcem zimy, mroźnym okresem, kiedy to  natura odpoczywa przed zbliżającą się wiosną. Luty to bałwany, sople lodu zwisające z dachów. Niektórzy wyczekują na ten miesiąc z powodu pięknych krajobrazów. Inni właśnie wtedy mogą wyjechać w góry na narty czy snowboard. Jeszcze inni czekają na ten miesiąc, ponieważ to właśnie w nim mogą świętować swoje urodziny. Uczniom klas 3 szkół średnich niższych ( tj. nasze gimnazjum) w Karakurze kojarzy się tylko z jednym- EGZAMINY NA KONIEC SZKOŁY!
W tym roku egzaminy rozpoczynają się 4 lutego. Uczniowie przez trzy dni mają za zadanie zapisywać na kartkach odpowiedzi, wymyślać własne wypracowania, męczyć się z zadaniami matematycznymi i językiem obcym, którego uczą się w szkole. Większość uczniów wybiera język angielski, który jest dość popularny wśród japońskiej młodzieży. Ale można zdawać też chiński,  hiszpański czy rosyjski.
Pierwszy dzień egzaminu. Na wielkiej Sali gimnastycznej uczniowie siedzą samotnie w ławkach. Dookoła krążą nauczyciele pilnujący porządku. Jedna osoba z komisji rozdaje testy. Słychać szelest kartek i ciche jęki. Czas rusza. Łamane ołówki, pogryzione długopisy, nerwy, tykanie zegara wiszącego na ścianie… To właśnie towarzyszy zebranym na Sali uczniom. Egzamin z języka japońskiego nie jest wcale taki łatwy.


*************************************


-Jak tam Ci poszło Yuzu?- Zapytała czarnowłosa i ciemnooka dziewczyna z jej klasy. Z wyglądu typowa japonka, niski wzrost, skośne oczęta. Ubrana w standardowy mundurek nie wyróżniała się w tłumie identycznie ubranych uczennic.
- Całkiem dobrze. Tak myślę…- Zasępiła się trochę- Zadanie 15 było naprawdę ciężkie. Na początku pomyliłam imiona głównych bohaterów. Wyszło, iż to Kazuo umarł, zamiast Ishiguro-san. Jak to potem zobaczyłam, to myślałam, że zemdleję!
- To dlatego byłaś taka czerwona- Do dziewczyn podeszła Karin- Już się bałam, że może jesteś chora. Albo, że ten chłopak, jak mu tam…?
-Rosto.- podpowiedziała czarnowłosa Midori.
-Właśnie! Rosto zaczął Cię zaczepiać w trakcie egzaminu. A miałam za chwilę do niego podejść i zwrócić mu uwagę, że Ciebie się nie zaczepia- Uśmiechnęła się, co wzbudziło u Yuzu niepokojącą myśl, iż chłopak wróciłby dziś do domu z kilkoma siniakami na twarzy.
- Nie to nie on. Chociaż czułam na placach ciarki, zupełnie jakby ktoś się intensywnie we mnie wpatrywał.- Odpowiedziała.
-Wgapiał się w Ciebie, jakby miał nadzieję, że twoja głowa się otworzy i wyjdzie z niej jakaś podpowiedź dla niego. Ostatecznie chyba sam na coś wpadł. Nagle zaczął pisać bardzo szybko. Myślałam, że zrobi dziurę w papierze, albo zacznie się palić.
Usłyszała nerwowy śmiech koleżanki. Każdy wiedział, że Rosto bardzo jej się podobał. Chyba była o niego zazdrosna. Świetny pływak, dobrze się uczył, jednak miał małe problemy z językiem japońskim- zwłaszcza z pismem. Pochodził z Europy i dopiero od dwóch lat mieszkał w Japonii. Jego akcent i pismo pozostawiało wiele do życzenia.
-Nie martw się Midori. Yuzu mu raczej nie wpadła w oko. Kto by się interesował taką Yuzu- Gestem ręki Karin wskazała na siostrę. Przestraszona Yuzu spojrzała na swój mundurek.
- Coś z nim nie tak? Jest brudny?  A może mam coś na twarzy?- Złapała się za nią- Karin mam coś na twarzy?
-Nie głupiutka. – Humor Midori wyraźnie się poprawił.- Wyglądasz bardzo ładnie… i czysto.
Ulga na twarzy jasnowłosej była niedopisania.
„Kto by się nią interesował? Większość chłopców zwraca na nią uwagę. Ciężko jest znaleźć osobę w naszym miasteczku z naturalnymi jasnymi włosami. Niestety wzbudza zainteresowanie nie tylko chłopców. Każdy potwór w okolicy… Nie to się nie nazywa potworem… Jak oni je nazywają? Ci kolesie w czarnych kimonach... Hollow!... Każdy Hollow w okolicy się nią interesuje. To coś, te stworzenia, które od czasu do czasu nas atakują. Zazwyczaj są duże, wydają dziwne dźwięki, maja maski i są potężne. I niewiele osób w Karakurze je widzi. Praktycznie można wyliczyć je na palcach jednej ręki. Ja, babcia Haru, koleś, który rozwozi paczki jako kurier i… i tata!
Tata… Myśli, że nie wiem o tym, że nie zdaje sobie sprawy. Ale myli się. Wiem, że uratował nas przy ostatnim ataku Hollowa. Co prawda, byłam wtedy odrobinę poturbowana i niewiele brakowało do wstrząsu mózgu, ale wiem, że to on go pokonał.  Miałabym nie poznać własnego ojca? Fakt, był ubrany inaczej- czarne szaty shinigami, a na ramieniu miał obszarpany kawałek jakiegoś białego materiału. Nawet poznałam jego energię, ale była milion razy intensywniejsza i to chyba sprawiła, że straciłam przytomność. Kiedy się przebudziłam powiedział, że znalazł nas nieprzytomne i zabrał do kliniki. Udawał, że nic nie wie. Ale nie pytałam. To wyjaśniło jedną rzecz: W końcu po kimś muszę mieć ten dar widzenia duchów i teraz wiem, po kim to odziedziczyłam …
Jeszcze rok temu było takich osób więcej: Inoue Orihime, Ishida Uryuu, Sado Yasutora, Tatsuki, Asano Keigo  czy jego najlepszy kumpel Kojima Mizuiro. Najbliżsi przyjaciele mojego brata, wszyscy razem chodzili do tego samego Liceum. Teraz nie ma ich w mieście. Wszyscy mieszkają w Tokio, studiują. W sumie co ich tutaj trzyma? Ichigo przecież nie ma, Rukia zresztą też opuściła miasto…  A no i są jeszcze mieszkańcy sklepu Urahary. Ale oni nie zaliczają się do tych „normalnych”, którzy widzą duchy. Kto by nazwał Uraharę zwykłym szarym człowieczkiem? Na pewno nie Ja.”
-Karin odpłynęłaś?
-No coś ty! Jestem przytomna jak nigdy. Dobra zbierajmy się. Mam dość siedzenia w ławce. Po południu jestem umówiona z chłopakami na jeden meczyk. Ewentualnie dwa.
-Ale wpierw pomożesz mi w zakupach. Tata prosił, by dziś na obiad zrobić Curry, a nie mam  składników. Więc musisz mi pomóc. Sama nie będę wszystkiego dźwigać.- Powiedziała, próbując udawać zgniewaną. Nawet zmarszczyła brwi, jak Ichi-nii, ale u niej to raczej wygląda jak grymas przy źle pachnącej potrawie. Choć to i tak nic w porównaniu z miną jaką robi, gdy zauważy jakiegoś paskudnego robaka. Jej oczy wychodzą na wierzch, a wyraz przerażenia i wstrętu na twarzy wyglądają komicznie. Gdy były małe Karin co jakiś czas przynosiła jej jakieś wstrętne robaki znalezione na boisku. Nawet wtedy nie była wściekła. Bała się ich, ale nie była wściekła.
„Mała słodka Yuzu. Nawet nie potrafisz udawać złości. Ktoś napełniony tak pozytywną energią jak ona, nie może być zły. To przeczyłoby wszelkim prawom fizyki!”