sobota, 16 września 2017

Rozdział VII- Uciekinierka





Najgorszym momentem, jak się jej wydawało, miało być przekroczenie wschodnich bram Seireitei. Gdy zaczęli się zbliżać ujrzała budynki należące do Shinigami. Bardzo praktyczne, wojskowe, w okolicy nich kręciło się kilku ubranych w czarne szaty ludzi. W oddali ujrzała ogromne wzniesienie, górujące nad miastem. Czuła duży niepokój, ale zafascynowana nie potrafiła oderwać wzroku. Przybliżyła się do okna, lekko wystawiając swoją głowę. Serce podeszło jej do gardła, gdy ni stąd, ni zowąd przed nimi opadł wielki mur, odgradzający ich od celu.
- Ogranicz przepływ swojego reiatsu. Inaczej szybko wpadniemy. 
Odetchnęła głęboko i spróbowała wyciszyć pokłady swojej nabuzowanej od emocji energii. Odkąd zaczęła się tego uczyć, zrozumiała, że nie przyjdzie jej to łatwo. Po kilku głębszych wdechach jakoś się opanowała.
- W porównaniu do twojego brata masz jakiś talent na skrytobójcę.- Kot skinął głową z uznaniem.- Utrzymuj ten stan. Z poziomu energii nie wychodzisz teraz poza zwykłego ducha. No może trochę mocniejszego od zwykłego, ale nie powinni cię uznać za osobę na poziomie shinigami. 
-To dobrze... Prawda?
- Nie powinni się Ciebie czepiać. Aczkolwiek tej bramy nie da się oszukać.
- Wiedziałaś, że tak to się skończy?
- Podejrzewałam. Do teraz nie miałam stuprocentowej pewności.
Karin usłyszała głośne krzyki i tupot stóp. Zaskoczyła ją szybka reakcja strażników. Jak na swoje ledwo ogarnięte umiejętności ukrywania i wyczuwania reiatsu mogła określić, że jest ich 5, może 6 i okrążają szybko pojazd z wszystkich stron.
Przerażona wcisnęła się w siedzenie rozpatrując wszelkie możliwe sposoby ucieczki."Gdyby nie to cholerne kimono, którego nie mogę rozedrzeć... będzie cholernie ciężko wyskoczyć stąd oknem. Po jakiego diabła kazali mi to ubierać?"- wściekała się w myślach. Yushiro natomiast spokojnie czekał na rozwój sytuacji. Z wyrobioną miną znudzonego panicza prawdopodobnie wymyślał jak rozegrać dokładnie tą grę.
- Uspokój się!- Szepnęła cicho Yoruichi do nerwowo wiercącej się dziewczyny.- Musisz udawać oburzoną tą sytuacją. W końcu jako jego narzeczona niedługo staniesz się Matką kolejnego pokolenia Wielkiego Rodu Shion. Wczuj się w rolę!
-  Łatwo powiedzieć. Nie jestem szlachcianką. Skąd mam wiedzieć jak się one zachowują?
- Po prostu bądź lekko zirytowana, jakby to była obrazą dla Ciebie. Możesz dorzucić coś od siebie. Na przykład chichocz radośnie do swojego księcia.
- Bez urazy, ale... Bleee!
- To ewentualnie zemdlej... Już tu podeszli, zachowujcie się normalnie.
Usłyszeli przytłumione szepty, cichy okrzyk oburzenia, a po chwili ktoś ostro zapukał do drzwi.
- Nie ważne kto tam się chowa! Możecie być nawet Głównodowodzącym! Wszyscy wysiadać. Próbujecie wtargnąć na teren Soul Sociaty. Grozi wam za to kara gorsza od śmierci! 
Yushiro posłał znaczące spojrzenie Karin. "Oho, teraz to się zacznie."- pomyślała. Wysiadając za nim zdziwiła się, widząc wyciągniętą dłoń chłopaka.
"Graj swoją rolę"- usłyszała myślach głos Yoruichi. A może ona naprawdę to powiedziała? Obejrzała się za siebie, ale kot znowu zasnął na poduszkach. Była pewna, że czujnie przysłuchuje się wszystkiemu.
Uśmiechnęła się więc i z wyrazem ulgi ujęła dłoń chłopaka. Zrobiła to najdelikatniej jak potrafiła i powolutku wysiadła, ustawiając się przy jego boku i trzymając się jego ramienia.
Stwierdziła, że raczej żywiołowe wyskoczenie nie utwierdziło by nikogo o jej błękitno krwistym pochodzeniu. Postanowiła więc udawać delikatną panienkę.
- Coś nie tak panowie? Czy zrobiliśmy coś niezgodnego z prawem?- zapytała lekko przerażona. Z przerażeniem akurat nie udawała, ale musiała się sporo natrudzić, by nie brzmieć jak dres z problemem. 
- Spokojnie Moja Droga, to zwykle nieporozumienie.- Zwrócił się do niej Yushiro, lekko gładząc jej dłoń.- Panowie nie zdają sobie sprawy, że zawracanie mojej głowy to błąd.
- To żaden błąd. Brama zareagowała i opadła. Przewozicie coś, lub kogoś nielegalnie.- Spojrzał na nich podejrzliwie, ujmując dłonią swój miecz.- Z tego powodu nie możemy was przepuścić.
- Niczego nie przewozimy. Wracamy właśnie z długiej i męczącej podróży. Odwiedzałem przyjaciółkę poza zewnętrznymi okręgami Rokungai. 
- Kto normalny mieszka poza Rokungai?- Facet zaśmiał się.- Jeszcze jeden kit mi spróbujesz wcisnąć i trafisz do aresztu. Myślisz, że ładne łaszki i twarz jak u panienki robią na mnie wrażenie? U Mnie to nie przejdzie.
Chłopak nie przejął się jego słowami kompletnie. Jego głos przyjął bardziej władczyni głos. "Ma nerwy ze stali, czy co?"- Karin spojrzała na niego z zaintrygowaniem. 
- Kto jest Pańskim Przełożonym?
- A co Ci do tego chłoptasiu? Próbujesz mnie zastraszyć?
Mężczyzna podszedł do niego i złapał go za szaty, tarmosząc je niemiłosiernie.
- Takich jak ty, to ja zjadam na śniadanie. 
- Tacy jak ty powinni znać swoje miejsce w szeregu. 
Chłopak wyszarpał się z jego mocnego uścisku i wygładził wytarmoszone szaty. Popatrzył na Shinigami z odrazą, jakby został dotknięty przez wyjątkowo obrzydliwego karalucha.
Do zebranej grupki dołączyła kolejna, tworząc już mały tłumek. Najwidoczniej burda wzbudziła zainteresowanie shinigami, którzy właśnie przybyli do Soul Sociaty. Zdziwieni opuszczoną bramą chcieli się dowiedzieć, co spowodowało ową blokadę. Czarnowłosa wolała uniknąć zbiegowiska. w końcu ktoś mógł ją rozpoznać.

- Co tu się u diaska dzieje?- Krzyknął jeden z nich.- Czemu brama do cholery opadła? 
- Toro-San!- Shinigami, który stał przy Karin wyprostował się jak struna. Gdy mężczyzna podszedł skłonił się nisko. Najwidoczniej był jakaś szychą.
- Możesz mi wytłumaczyć co tu się dzieje. Wracamy właśnie z patrolu, zmęczeni i głodni, a tu jeszcze taka atrakcja. Kto nas zaatakował?
Mężczyzna bez mrugnięcia okiem wskazał na Czarnowłosą i jej towarzysza.
- Chcą nielegalnie wtargnąć do Seireitei. Nie mając żadnych praw do tego. Chcą zamydlić nam oczy podając się za osoby szlachetnego pochodzenia. Myślą, że ładne łaszki są biletem do Seireitei. Grubo się mylą. Chce ich natychmiast zaaresztować i oddać w ręce sprawiedliwości. Już od tak dawna nikt nie wtargnął do naszej stolicy. Ostatnie 3 razy nie były zbyt szczęśliwe, wiec należy ich jak najszybciej pozbawić głów!
- No dobrze spokojnie...- Mężczyzna westchnął, jakby miał dość wszystkiego. Po jego minie można było się domyśleć, że nie jest zadowolony, że musi rozwiązać ten problem. Mimo zmęczenia obowiązki, to obowiązki, a w tym przypadku jako 4 Oficer 5 oddziału- czyli najwyższy rangą z tutaj obecnych- miał za zadanie w szybki i mądry sposób załagodzić sytuację. Kto wie, może w jego ręce wpadła właśnie dwójka nowych przeciwników Soul Sociaty i w ten sposób uratuje świat i uzyska awans na 3 oficera. Może nawet w przyszłości zostanie porucznikiem?
- Powiedzcie kim jesteście i dlaczego chcecie wtargnąć do Stolicy. Nie znacie praw obowiązujących tutaj?
- Oczywiście, że znamy Panie...Eeee?
- Toro. Nazywam się Toro Owari. Jestem 4 Oficerem w 5 Oddziale pod przewodnictwem szacownego Kapitana Shinji Hirako.
- Ah tak. Tak wiec, owszem, znam prawo. Jego część ustanowił wieki temu mój przodek Shion Yatori. Jako jego potomek oczywiście znam je, a nawet wiem, że w ciągu ostatnich lat trochę się ono zmieniło. I nie pamiętam, by groziło karą śmierci za powrót do domu.
- Powrót do domu?...- Mężczyzna przyjrzał się mu uważniej.- Za coś takiego, owszem, nie grozi śmierć. Ale brama opadła, co oznacza, że jeśli faktycznie opuszczałeś stolicę, a teraz brama nie chce cię wpuścić, coś jest nie tak. W  momentalnie, gdy opadła, stałeś się podejrzany. Zarówno ty, jak i twoja towarzyszka.- Zwrócił się w stronę Karin, której zrobiło się słabo.
- Oficerze Toro, to moja narzeczona.- Mężczyzna skinął jej głową, ale nie odwzajemniła gestu. Była zbyt przerażona i zajęta ukrywaniem własnego reiatsu, które z każdą chwilą mogło jej się wymknąć spod kontroli i eksplodować jak supernowa alarmujące wszystkich o jej obecności.
- Ja...- Urwała szybko, po czym nagle dostała olśnienia.- Ja chyba mogę być temu winna.- Yushiro spojrzał na nią z szeroko rozszerzonymi źrenicami w piwnych oczach i prawie niezauważalnie pokręcił głową, by nie kontynuowała. Ale mleko zostało wylane i wszyscy obecni Shinigami otoczyli ją. Kilku z nich wyciągnęło broń kierując swe ostrze w jej stronę. Mężczyzna, który wcześniej rzucił się na chłopaka, teraz złapał ją za ramię i oddzielił od Yushiro. Czuła, że lekko drżą jej kolana, ale stała dzielnie.
- Proszę ją zostawić!
- Wytłumacz się Młoda Damo!- Oczy dowódcy tego oddziały błyszczały groźnie.
Nie widząc już innego wyjścia, cichym i załamującym się z nerwów głosem zaczęła mówić:
- Odkąd opuściliśmy Seireitei...-" Taa nigdy tu nie byłam"- ... Owszem coś się zmieniło. Nie myślałam, że to będzie mieć aż takie znaczenie. Znaczy... Dla mnie ma...- Dodała lekko, wyciszające głos.
- Chyba nie jesteś w ciąży?- Chłopak przedarł się do niej odpychając wszystkich otaczających ją Żołnierzy. Dała mu się zamknąć w jego objęciach, jednocześnie klnąc na niego w myślach.
"Ten mały skurczysyn!" - zrobiła się cała czerwona na twarzy. W myślach słyszała śmiech Yoruichi, która wciąż siedziała w lektyce. 
- Jesteś...?- Zapytał patrząc z jakimś dziwnym błyskiem w oczach. Wiedziała, że się śmiał z niej głęboko w duszy."Gnojek...!". Czyli tak tutaj się wybawia damy z opresji? Chciała przyłożyć mu, normalnie powalić go na ziemie i co najmniej obejrzeć ze skóry, ale jedyne co zrobiła to zdjęła jego dłoń z policzka, chwyciła w obie ręce i ścisnęła "delikatnie". Ujrzała łzy w jego oczach. Mając nadzieję, że wyłamała mu chociaż jeden palec, pokręciła głową.
- Nie bądź niemądry, Najdroższy.- Postawiła duży nacisk na ostatnie słowo.- Pamiętasz jak w czasie podróży kogoś... spotkałam... i bardzo chciałam, by towarzyszył nam w dalszej podróży? A nawet dłużej... Byłeś strasznie zazdrosny i się nie zgodziłeś...- Zrobiła smutną minę i przygryzła lekko wargi. Wyglądała jak dziecko, które nie dostało ulubionej zabawki.- Ale potajemnie jednak go zabrałam. Nie mogłam się oprzeć tym cudownym oczom. Twoje są bardzo podobne. - W jej oczach pojawiły się łzy. Ledwo udawało jej się powstrzymać od głupawki, która w sobie dusiła. Nie rozumiała, czemu chciała skierować sprawę w tym kierunku. Mało totalnie nie prychnęła, widząc kompletne zagubienie w jego oczach. "Skoro ty grasz nieczysto, to ja też."- rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
- Ależ Słońce, o czym ty...?
- Zwłaszcza, że tak często mnie zostawiasz samą i zajmujesz się innymi, ciekawszymi sprawami.- Przerwała mu natychmiast.- Czasem nawet boję się, czy nie znalazłeś sobie jakiejś młodszej, piękniejszej ode mnie!- Pociągnęła nosem. W jej oczach zbierały się łzy od powstrzymywania śmiechu. To była bardzo trudna walka, a mina Yushiro tylko osłabiała jej kontrolę.
Jeden z przypatrujących się całej tej chorej sytuacji shinigami podszedł do niej i podał jej chusteczkę. W akcie desperacji porwała ją z jego dłoni i ukryła w niej twarz. Buchnęła śmiechem, po jej czerwonych policzkach płynęły łzy. Starała się ukryć ten niekontrolowany napad na przemian kaszląc i zawodząc niczym nawiedzony dom. Młodzieniec przytulił ją do siebie i gładząc włosy spojrzał z wyrzutem na Shinigami.
- No już, już...- Lekko kołysał ją na boki.- Panowie Shinigami są lekko skonfundowani obecną sytuacją...-( I ja też- szepnął).- Pokażesz im powód, przez który opadły bramy?
Minęła jeszcze chwila nim Karin odsunęła się od niego. Musiała upewnić się, że dostatecznie kontroluje swoją energię. Ledwo widziała przez załzawione oczy, ale lekko pokiwała głową. Ruszyła wolno w stronę lektyki. Weszła do środka i zdjęła syczącą Yoruichi ze swojego miejsca. Owinęła ją jakimś leżącym w środku szalem i trzymając niczym noworodka wyszła z karocy.
- Jak już mówiłam...- zaczęła cichutko, spuszczając nieśmiało wzrok.- Podczas tej podróży kogoś poznałam, ale nie chciałam by Yu-chan był o nas zazdrosny. -Wyciągnęła ręce z kotem w stronę Shinigami, którzy patrzyli na nią uważnie, lecz już z wyraźnym dystansem. Prawdopodobnie uznali ją właśnie za wariatkę.- W trakcie drogi znalazłam to cudowne stworzenie. Zaprzyjaźniliśmy się! Nie mogłam go tak zostawić i dlatego zabrałam ze sobą. Nie wiedziałam, że mój nowy przyjaciel przysporzy aż tylu kłopotów mojemu narzeczonemu. Przepraszam.
- Masz serce ze Złota kochanie!- Chłopak chciał chyba znowu ją przytulić, ale posłałam mu tak mordercze spojrzenie, że życie przeleciało mu przed oczami. Najwidoczniej czarnowłosa "narzeczona" miała już dość okazywanej przez niego czułości.
Pozostało mu tylko jak najszybciej zakończyć to zwariowane piekło w wielkim stylu. Jeszcze raz poprawił szaty i odezwał się do Oficera Toro.- Czy możemy już ruszyć, Oficerze? Cała ta sytuacja kosztowała ją zbyt dużo nerwów. Mnie również.  Chciałbym jak najszybciej udać się do siedziby mojego rodu.- W tym momencie Yushiro niby niechętnie wskazał na herb zdobiący lektykę. Oficer spojrzał na nią, a jego źrenice się rozszerzyły. Ujrzała błysk zwycięstwa w złotych oczach chłopaka.
- Natychmiast podnieść bramę! - usłyszała. Nie minęła minuta, a ciężkie kamienne bloki podniosły się wysoko, aż w końcu nie była w stanie ich zobaczyć na tle błękitnego nieba.- Błagam o wybaczenie Shion-dono. Nie miałem pojęcia...
- Powiedzmy, że mogę zapomnieć o całej tej sprawie.- Powiedział, jakby to była wielka łaska.- Nie mam zamiaru spędzić tutaj ani minuty dłużej... Do tego w takim towarzystwie.- posłał pogardliwie spojrzenie na shinigami, który na początku  porządnie wytarmosił jego ubranie.
- Ależ oczywiście, oczywiście! Przepraszamy za kłopot... Życzę szczęścia i winszuję!- zatkał usta  shinigami, który już otwierał gębę chcąc wyrazić swoje oburzenie. No bo jak to? Zatrzymał pojazd z podejrzanymi, a teraz 4 oficer się kaja, prawie wylizując buty jakiemuś młodziakowi. - Nawet nie oddychaj!- Toro wysyczał ciche ostrzeżenie. Karin ledwo to wychwyciła, wsiadając w pośpiechu z powrotem do środka ze swoim "narzeczonym" i "pupilem".



**********



- To chyba wszystko. Cieszę się, że udało mi się Ciebie wprowadzić. Powinniśmy to kiedyś powtórzyć, Najukochańsza.
Uśmiechnęła się do chłopaka. Nawet go polubiła, ale potrafił ją niemiłosiernie wnerwiać.
- Nie ma najmniejszych szans. Ale dzięki.- Posłała mu uśmiech, który odzajemnił.
- Nie ma za co.
- Jest i to bardzo.- Spoważniała.- Pomogłeś dostać się do Stolicy nieznajomej dziewczynie. Właściwie nic o mnie nie wiesz i nawet nie pytasz co mnie tu przywiało... Dziękuję Ci. Naprawdę sama bym sobie nie poradziła.
 - W kwestii tych pytań: mam ich sporo, ale każdy ma prawo do tajemnic i Ja to szanuję. Do tego moja Sis Ci ufa, więc ja też... Szkoda, że dalej nie mogę Ci pomóc. Musisz liczyć na siebie... I moją Sis, ale nikt nie wie co jej nagle do łba strzeli.
- Ja tu jestem, Yushiro.
- To kiedy wpadniesz w odwiedzinki na herbatę?
- Jak tylko pozbędę się z głowy tego Gamonia.
Karin fuknęła. Wyjrzała przez okno lektyki. Na ulicy nie było nikogo, musiała to wykorzystać.
- To chyba na nas już pora. Jeszcze raz dziękuję, Yushiro-san.- Pierwszy raz tak go nazwała. Lekko skłoniła głowę i otworzyła drzwi. Żwawo wyskoczyła z lektyki i popędziła przed siebie. Nie mogła pozwolić, by ktoś ją zobaczył. Liczyła, że Yoruichi gdzieś tam za nią biegnie. Rozpędzona, prawie nie wyrobiła na zakręcie, gdy usłyszała:
- Ej, ale co w takim wypadku z naszym ślubem?!
" Zabiję tego gnojka, przysięgam!"
Z uśmiechem pędziła dalej przed siebie w nieznane.



**********

Jak poinformowała ją  Yoruichi, pokonała już jakąś 1/3 drogi. Dotychczas minęła tereny Akademii kształcącej Shinigami i aktualnie ukrywała się między budynkami oddziału 9. Wiedziała dobrze, że musi bardzo uważać na Shinigami w białych płaszczach i tych z opaskami na ramieniu. W końcu połowa z nich przebywała w świecie ludzi, część z nich poznała osobiście. Mogliby ją rozpoznać, a jej bardzo zależało na zachowaniu jej stanu w sekrecie. Pozostałymi się nie przejmowała za bardzo. Nawet jeśli widzieli jej brata kilkukrotnie raczej nie posądziliby jej o bycie siostrą kapitana Kurosaki. W duszy dziękowała, że wyglądem bardziej wdała się w ojca.
Ruszyła dalej w kierunku zachodu, starając się nie pogubić w plątaninie budynków. Spojrzała  w kierunku północnym, gdzie były tereny 8 Oddziału i, jak przypuszczała, jej rodzeństwo. Tylko jej niesamowita determinacja powstrzymywała ją od pobiegnięcia w tamtym kierunku. Jednak misja była ważniejsza. Musi dowiedzieć się, kto przebywał Tamtego Dnia w Karakurze i odnaleźć Tą osobę.
A potem w zależności od humoru...
Dać jej to na co zasłużyła...


Poczuła, jak coś dotknęło jej nogę i z wrażenia podskoczyła w niemym okrzyku. Przez ułamek sekundy straciła panowanie nad sobą i jej reiatsu niebezpiecznie się rozprzestrzeniło. Było to niczym  uczucie wrzącej, spienionej  wody  wylewającej się z garnka. Popatrzyła z wyrzutem na Yoruichi.
- Mogłabyś nie straszyć ludzi.
- Praktycznie rzecz biorąc nie jesteś już człowiekiem.
- Wiesz o co chodzi...
-  Niedługo zacznie się ściemniać. Musimy się pośpieszyć. Z każdą chwilą rośnie prawdopodobieństwo, że Cię tutaj złapią. Raczej się nie wytłumaczysz.
Karin rozejrzała się. Faktycznie słońce już zachodziło. Co oznacza, że spędziła w tym świecie już 3 dni. Choć czuła się, jakby to było znacznie dłużej. Ruszyła biegiem w dalszą drogę.
W końcu ujrzała swój cel. Brama, nad którą górował wielki napis oznaczający numer dwanaście.
"To tutaj."- Ucieszyła się w myślach. Rozejrzała się dokładnie, lecz nikogo nie było w pobliżu. Podkradając się cicho, wtargnęła na tereny "wroga". Nie tracąc czujności powoli zmierzała w kierunku budynku Sekcji Rozwoju Technologii.
- Tutaj się rozdzielimy.- Rzekła Yoruichi.
- Zostawiasz mnie?!- W głosie Karin było słychać lekką nutę paniki.
- Wytłumaczyłam Ci gdzie masz się dostać i co zrobić. Poradzisz sobie. Jesteś dużą dziewczynką.- Karin popatrzyła na nią z irytacją.- Spokojnie, sama masz większe szanse. Oni wiedzą jak wyglądam w mojej kociej postaci, więc będąc tutaj przy twoim boku bardziej Cię narażam. Spotkamy się jak wyjdziesz z Archiwum.
Nie wiedząc za bardzo co powiedzieć, po prostu skinęła głową. Ale kota przy niej już nie było.
Przygryzła dolną wargę, analizując miejsce gdzie się znajdowała. Do głównego wejścia brakowało jej niewiele, ale nie mogła go użyć. Yoruichi uprzedziła ją o tutejszym monitoringu. Musiała więc użyć zawsze otwartego okna na 1 piętrze budynku od strony zachodniej. Nie miała pojęcia skąd kocisko wie o "zawsze otwartym oknie na 1 piętrze". Jednak nim zacznie się wspinać, musiała odczekać na swój sygnał. Ustawiła się tak by mieć widok na główne drzwi i swoje okno.
Kolejne 30 minut spędziła przykucając między dwoma budynkami i nerwowo zerkając w stronę wejścia.
W końcu z głośników wydobył się przeciągły dźwięk, przypominający jej pisk jej najlepszej kumpeli- Misaki. Po chwili drzwi się otworzyły i zaczął się przez nie wydobywać tłum shinigami.  Choć patrząc na nich myślała bardziej o zombie. Szli powoli, nie odzywając się do siebie nawzajem. Większość była blada i miała lekko podkrążone oczy.
Gdy znikli jej z oczu, przymknęła oczy i po policzeniu do 3 ruszyła z pełnym kopytem. Wdrapanie się nie było łatwe, ale trening u Urahary i dwie dziwnie wystające śruby załatwiły sprawę. Uchyliła mocniej okno i weszła do środka.
Pomieszczenie było całkowicie puste. Wzruszyła ramionami nie widząc w tym żadnego sensu.
- Tak więc nie rozwiążę tajemnicy otwartego okna.
Opuściła pomieszczenie i udała się w lewą stronę korytarza. Według Yoruichi, miała na końcu znajdować się klatka schodowa, która miała zaprowadzić ją na najniższy poziom. Bez problemu udało jej się tam dotrzeć. W momencie, gdy już chciała otworzyć drzwi, zostały pchnięte przez kogoś od środka.
Karin szybko uskoczyła w bok i schowała się pod schodami. Odczekała, aż dwie młode kobiety odejdą na tyle daleko, że nie będzie w stanie ich usłyszeć. W momencie gdy nabrała pewności o dzielącym ich dystansie, zaczerpnęła powietrza.
Dotychczas nie zdawała sobie sprawy, że ciągle je wstrzymuje. Ruszyła z powrotem i weszła po cichu do Archiwum.
Za drzwiami znalazła się w czymś w rodzaju sekretariatu, lecz nikogo nie było. Jedyne oświetlenie padało od dwóch włączonych monitorów. Oddaliła się szybko, nie chcąc tracić czasu. Weszła do kolejnego korytarza, tak długiego, że nie widziała jego końca.
 " Gdybym przyszła tu bez przygotowania, wieki by mi zajęło znalezienie dobrej sali"- pomyślała z zniesmaczeniem. Podeszła do 5 drzwi po lewej i je otwarła. Po jej nosem pojawił się uśmiech, gdy zobaczyła w środku rząd zapalonych monitorów, na którymi górowała wielka mapa świata ze świecącymi na różne kolory punktami.
- Witamy w bazie rozmieszczenia Shinigami w Świecie Ludzi. To tutaj dowiesz się, który Shinigami upatrzył sobie Ciebie na ofiarę i zamordował z zimną krwią.- Czarnowłosa mruknęła cicho do siebie. Obejrzała się za siebie, czy nikogo nie ma na korytarzu i cichutko zamknęła drzwi.
Podeszła do jednego z ekranów i wcisnęła pierwszy lepszy klawisz klawiatury. Świecący monitor wybudził się z drzemki. Nie czekając ani chwili dłużej wpisała datę "Tego Dnia".

Przez chwilę komputer pracował, aż w końcu pojawiło się na ekranie:
                                                                                                 





RAPORT Z DN. XX.XX.XXXX- TAJNE



"Dnia XX.XX.XXXX  nastąpił standardowa wymiana Shinigami na terenie Japonii. Rozmieszczenie Shinigami przebiegło zgodnie z wszelkimi wytycznymi, według listy ustalonej przez Radę. Mimo standardowej procedury, przeprowadzonej wedle wszelkich wytycznych odkryto kilka nieścisłości w późniejszych protokołach.
Liczba 68 Shinigami, została podniesiona do 71.  Dotychczasowo liczba 68 osób była wystarczająca. Nie ustalono dotychczas kto i dlaczego wniósł owe poprawki.
Po wykonanej zmianie  Shinigami podjęli się powierzonemu zadaniu. Do godziny 22.37 nie zaobserowno żadnych anomalii. O podanej wyżej godzinie kontakt ze Światem Ludzi został urwany. Nie odnotowano żadnego Piekielnego Motyla, nie przybyła ani jedna dusza do Soul Society. Nastąpiła całkowita blokada bram Seikaimon. Stan utrzymywał się do godziny 23.53. Równo z godziną 23.54 został wysłany 20 osobowy skład mający za zadanie ustalić przyczynę owej nieścisłości. Po dotarciu na miejsce 68 z 71 Shinigami nie stwierdziło żadnego problemu. Wszyscy wykonywali sumiennie swoje obowiązki, nikt nie wyczuł niczego podejrzanego. Skarżono się tylko na przenikające zimno.
Jedynie 23F/Sen Kaoru, Oddział 3, Hamura, określiła, iż w pewnym momencie, wraz z niesamowicie lodowatym podmuchem wiatru, niespotykanym o tej porze roku, odczuła jakiś paniczny strach.
23F/Sen Kaoru owy "niesamowicie lodowaty podmuch wiatru" wskazała, jakoby nadszedł od strony Karakury.
Ekipa została wysłana do Karakury w celu zakończenia kontroli. Na miejscu okazało się, że 3 z przypisanych tam Shinigami nie żyje. Ich zmasakrowane ciała odnaleziono w pobliżu domu rodzinnego Kapitana Kurosaki. Natychmiast ruszono w poszukiwaniu członków rodziny kapitana, których nie odnaleziono."




Karin przełknęła ślinę, mało nie wymiotując na podłogę. Nic nie wiedziała o tych Shinigami. Weszła w wyświetlającą się na dole listę. Musiała wycisnąć z tego co się da. Dowiedzieć się, kim byli Ci Shinigami.



92F/Komito Mitsuhide, Oddział 13, Hachinohe
Fumiyaka Jun, Oddział 13, Miyazaki
56R/Okazaki Komanosuke ,Oddział 4, Osaka
12F/Enyu Hideki, Oddział 10, Tokio
 4OF/Morri Masao, Oddział 8, Mikan
54F/Hebero Botan, Oddział 1, Tokio
33F/Oda Sachiko, Oddział 5, Kitakyushu
6OF/Subaru Shun, Oddział 12, Sesebo
9OF/Akira Kaoru, Oddział 6, Karakura
itd...




            Aż trzech Shinigami z listy było "Tego Dnia" w Karakurze. W żadnym innym mieście, oprócz stolicy, nie było aż tylu przypisanych Shinigami. Do tego żadne nazwisko, oprócz "Morri" nic jej nie mówiło. Odetchnęła z pewną ulgą. Obawiała się, że ten wkurzający dupek znajdował się w tej martwej trójce z Karakury. Zaczęła spisywać dane na leżącej obok kartce z uwzględnieniem pozycji i nr oddziału. Gdy skończyła przejrzała jeszcze raz całą listę i wróciła do raportu. Poniżej listy Shinigami znalazła jeszcze jedną notkę:



" Ustalono miejsce pobytu członków rodziny Kurosaki. Ishin Kurosaki przebywał poza terenem miasta Karakura. Jego córki również były w bezpiecznym miejscu. Jedna z dziewczynek przebywała całkowicie niczego nieświadoma w posiadłości Rodu Kuchiki, wraz z Kapitanem Kuchiki, Kapitanem Kurosaki oraz dwojgiem Poruczników- Kuchiki i Abarai. Druga przebywa aktualnie wraz z Kisuke Uraharą i Shion Yoruichi. Zaaobserowano zmiany w reiatsu..."


Nagle drzwi się rozsunęły i odskoczyła od ekranu.
-Ej ty tam! Co ty wyprawiasz? 
"Jasna... Co robić?" Pomyślała spanikowana. 
- Nic takiego. Miałam czekać na dane dla kapitana, ale mnie olali. Wiec chciałam sama je sobie załatwić. -Wzruszyła ramionami. - Ale jak wolisz to chodź i mi pomóż. Kapitan nie może dłużej czekać.
- Nie masz uprawnień do grzebania w Archiwum. Podaj nazwisko, stopień i nazwisko kapitana.
- Mikan Yora, 7 oficer, Hitsugaya-Taicho. Coś jeszcze?
- Hitsugaya-Taicho zawsze wysyła swojego 4 oficera. Czemu nim nie jesteś?
- Jest chory czy coś tam. Nie wnikam w jego sprawy.
- 10 oddział nie ma 4 oficera. Zginął podczas ostatniej wojny. Kim jesteś? I czego chcesz?
Wyciągnął swoją katanę i ustawił się w pozycji do ataku. Szczerze, nie spodziewała się z jego strony takiego podstępu. Najwidoczniej to prawda, że w tym oddziale nie ma miejsca dla idiotów.
- Szlag by to!
Nie miała czasu na przemyślenia. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Tylne wejście, które zauważyła wchodząc mogło być otwarte, ale nie wie czy nie jest to jakaś ślepa uliczka. Więc pozostaje...
- Dobra przyłapałeś mnie.- Podniosła ręce do góry w geście poddania się.- Nie jestem z 10 Oddziału. I nie mogę powiedzieć po co mi to.- Pochyliła się z powrotem nad komputerem. Dopisała ostatnie dwa nazwiska i złożyła kartkę.
-  Jesteś aresztowana! Wiesz, że za to grozi ci za włamanie tutaj dożywocie?
- Tak, tak... A dożywocie w świecie duchów jest wieczne. Ale nie musisz mnie aresztować.
- Jak to nie? - Zapytał trochę zbity z tropu.
- Nie, jeśli mnie nigdy nie złapiesz.
Rzuciła się w stronę wyjścia. Jednak mężczyzna nie zagrodził jej drogi. Dalej stał wryty analizując jej słowa. "Jednak w każdym jest trochę idioty."- Zaśmiała się w myślach. Biegła ile sił w nogach, w ręce ściskając kartkę z przepisanymi nazwiskami. Nie skończyła jej przepisywać, ale większość miała. To był aktualnie jej jedyny trop. Nie mogła się dać złapać.
Mężczyzna w końcu się otrząsnął i ruszył w pościg. Gonił ją cały czas krzycząc i wzywając wsparcia. "Nie mają tutaj alarmu? Co to za Instytut Technologii skoro jej nie zabezpieczają?". Jak na zawołanie rozległ się przeciągły sygnał.
- No i wykrakałam... 
Pokonała ostatni zakręt i wślizgnęła się na klatkę schodową. Gdzieś między piętrami wpadła w kogoś niosącego cały stos dokumentów. Cały stos papierów wraz z właścicielem wyleciały jakieś piętro wyżej.
- Wybacz!
Karin nawet nie zwolniła szaleńczego tempa. Dotarcie na 1 piętro wydawało jej się cudem, zważywszy na okrzyki strażników, które dobiegały zewsząd. A jednak się jej udało, dobiegając do pustego pokoju kątem oka zauważyła biegnących w jej stronę strażników. W pełnym biegu dotarła do okna i wyskoczyła przez nie. Czuła się jakby leciała w zwolnionym tempie. Jej serce biło jak oszalałe gdy zbliżała się do ziemi. W ostatniej sekundzie złapała się jakiejś biegnącej rury. Poczuła gigantyczne szarpnięcie w lewe ręce, jednak udało się jej na niej utrzymać. Wisząc tak przez ułamek sekundy zastanawiała się, po jaką cholerę jej to wszystko było. Mogła teraz siedzieć w domu z ryczącym ze wzruszenia ojcem, przy jego głupich telenowelach, wcinając popcorn. Czego więcej jej było do szczęścia potrzebne?
W końcu ręka nie wytrzymała i upadła na ziemię z łoskotem. Czując rozdzierający ból w lewym barku, nawet nie chciała na niego spojrzeć. Była ledwo przytomna, lecz tupot zbliżających się stóp szybko ją wybudził z transu. Podniosła się sycząc i ruszyła w przeciwną stronę. Biegła tak szybko, na ile mogła w jej obecnym stanie. Cały czas też kontrolowała swoją energię, by nie byli w stanie odkryć jej położenia. W końcu zauważyła jakiś kontener, do którego wskoczyła, ukrywając się przed ścigającym ją całym Oddziałem 12. Zebrała się w sobie na odwagę i spojrzała na bark. Wykręcony po dziwnym kątem, cały napuchnięty i fioletowy.
" Musiałam go wybić. Cholerni Shinigami, jakby nie mogli pozwolić sobie spokojnie wykraść  danych. Muszę to jakoś nastawić."
Dziękowała w myślach za ojca lekarza. Natomiast podczas nastawiania przeklinała cały świat. A właściwie Światy. Nastawione ramię dalej piekielnie bolało, ale teraz mogła nim w miarę ruszać. Pozwoliła sobie na kilka chwil odpoczynku. Kartkę, którą dotychczas trzymała w dłoni wsunęła w stanik. Szaty Shinigami nie miały niestety kieszeni. Zaczęła analizować sytuację.  Musiała jak najszybciej odnaleźć Yoruichi. No i nie zamierzała spędzić w tym kontenerze wieczności.
Pogoń oddaliła się już na tyle, że odważyła się opuścić swoją kryjówkę. Przemykając między budynkami mijała kolejne szukające ją grupy. Wiedziała, że nie może się do żadnej z nich dołączyć, bo na pewno szybko by się zorientowali, że jej nie znają. Z resztą od chowania się między budynkami i w śmietniku nie wyglądała i nie pachniała za dobrze.
Mijając jakiś wyjątkowo długi budynek jej szczęście się skończyło całkowicie. Czekała na nią grupka uzbrojonych Shinigami z wyjątkowo paskudnymi uśmiechami.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy?- Zapytał jeden z Shinigami.
- Nie wiesz może, DZIEWCZYNKO, gdzież to schował się ten tajemniczy złodziej?
- Nie mam pojęcia. Pewnie jest już daleko stąd.
- Mi się tak nie wydaje. Gdzie Twoja Grupa?
- Odłączyłam się w czasie pościgu. Nie mogę ich znaleźć. W sumie sama to za bardzo nie wiem gdzie jestem. Dopiero niedawno dołączyłam do Gotei 13.
- Jaki numer ma zaklęcie związujące, Świażaczku?
- Co proszę?- To pytanie wybiło ją z rytmu.
- Jaki numer ma zaklęcie związujące? To podstawowe pytanie. Skoro niedawno dołączyłaś do Gotei, powinnaś pamiętać podstawowe zaklęcie z Akademii. Jaki ma ono numer?
Karin wiedziała, że wpadła po uszy. Że już po niej. Ale tym razem nie będzie stać i patrzeć się, jak przegrywa. Stanie do walki, nawet jeśli jest nierówna.
 -Żywcem mnie nie weźmiecie!
Posłała im mordercze i pewne siebie spojrzenie. Rozstawiła szeroko nogi i złapała za rękojeść swojego miecza. Była gotowa do walki. Wiedział, że ma jakieś szanse. Wyjęła ostrze z kabury i już miała zaatakować, gdy zauważyła jeden istotny element, który zatrzymał ją w pół kroku.

Jej katana NIE miała ostrza...

Nie wiedziała kto był bardziej zdziwiony. Lecz w końcu ktoś z tamtej grupki wybuchnął śmiechem i reszta do niego dołączyła. W końcu jednak uspokoili się. Wiedziała, że jedyne czym się może bronić, to jej ręce, nogi i zęby. Popatrzyli na nią jak stado wygłodniałych tygrysów tuż przed atakiem. Wciąż nie zamierzała tanio sprzedać skóry.

Zaatakowali...


I ona też ruszyła w ich stronę...



~~~~~~~~~

Coś dziwnego się stało z rozdziałem musiałam usunąć i dodać ponownie. Mam nadzieję, 
że teraz to będzie dobrze wyglądać.
Wakacje to dla mnie strasznie pracowity okres, 
dość długo szukałam czasu i weny by ten rozdział dokończyć. 
To tego jeszcze wesele przyjaciółki i nagle z połowy lipca zrobiła się połowa września.
W ramach przeprosin dodaję rozdział, który pierwotnie miał być 2 oddzielnymi (4694 słowa!).
Pozdrawiam gorąco!



1 komentarz: