Najgorszym momentem,
jak się jej wydawało, miało być przekroczenie wschodnich bram Seireitei. Gdy
zaczęli się zbliżać ujrzała budynki należące do Shinigami. Bardzo praktyczne,
wojskowe, w okolicy nich kręciło się kilku ubranych w czarne szaty ludzi. W
oddali ujrzała ogromne wzniesienie, górujące nad miastem. Czuła duży niepokój,
ale zafascynowana nie potrafiła oderwać wzroku. Przybliżyła się do okna, lekko
wystawiając swoją głowę. Serce podeszło jej do gardła, gdy ni stąd, ni zowąd
przed nimi opadł wielki mur, odgradzający ich od celu.
- Ogranicz przepływ
swojego reiatsu. Inaczej szybko wpadniemy.
Odetchnęła głęboko i
spróbowała wyciszyć pokłady swojej nabuzowanej od emocji energii. Odkąd zaczęła
się tego uczyć, zrozumiała, że nie przyjdzie jej to łatwo. Po kilku głębszych
wdechach jakoś się opanowała.
- W porównaniu do
twojego brata masz jakiś talent na skrytobójcę.- Kot skinął głową z uznaniem.-
Utrzymuj ten stan. Z poziomu energii nie wychodzisz teraz poza zwykłego ducha.
No może trochę mocniejszego od zwykłego, ale nie powinni cię uznać za osobę na
poziomie shinigami.
-To dobrze... Prawda?
- Nie powinni się
Ciebie czepiać. Aczkolwiek tej bramy nie da się oszukać.
- Wiedziałaś, że tak
to się skończy?
- Podejrzewałam. Do
teraz nie miałam stuprocentowej pewności.
Karin usłyszała
głośne krzyki i tupot stóp. Zaskoczyła ją szybka reakcja strażników. Jak na
swoje ledwo ogarnięte umiejętności ukrywania i wyczuwania reiatsu mogła
określić, że jest ich 5, może 6 i okrążają szybko pojazd z wszystkich stron.
Przerażona wcisnęła
się w siedzenie rozpatrując wszelkie możliwe sposoby ucieczki."Gdyby nie
to cholerne kimono, którego nie mogę rozedrzeć... będzie cholernie ciężko
wyskoczyć stąd oknem. Po jakiego diabła kazali mi to ubierać?"- wściekała
się w myślach. Yushiro natomiast spokojnie czekał na rozwój sytuacji. Z
wyrobioną miną znudzonego panicza prawdopodobnie wymyślał jak rozegrać
dokładnie tą grę.
- Uspokój się!-
Szepnęła cicho Yoruichi do nerwowo wiercącej się dziewczyny.- Musisz udawać
oburzoną tą sytuacją. W końcu jako jego narzeczona niedługo staniesz się Matką
kolejnego pokolenia Wielkiego Rodu Shion. Wczuj się w rolę!
- Łatwo powiedzieć. Nie jestem szlachcianką.
Skąd mam wiedzieć jak się one zachowują?
- Po prostu bądź lekko
zirytowana, jakby to była obrazą dla Ciebie. Możesz dorzucić coś od siebie. Na
przykład chichocz radośnie do swojego księcia.
- Bez urazy, ale...
Bleee!
- To ewentualnie
zemdlej... Już tu podeszli, zachowujcie się normalnie.
Usłyszeli przytłumione
szepty, cichy okrzyk oburzenia, a po chwili ktoś ostro zapukał do drzwi.
- Nie ważne kto tam
się chowa! Możecie być nawet Głównodowodzącym! Wszyscy wysiadać. Próbujecie
wtargnąć na teren Soul Sociaty. Grozi wam za to kara gorsza od śmierci!
Yushiro posłał
znaczące spojrzenie Karin. "Oho, teraz to się zacznie."- pomyślała. Wysiadając
za nim zdziwiła się, widząc wyciągniętą dłoń chłopaka.
"Graj swoją
rolę"- usłyszała myślach głos Yoruichi. A może ona naprawdę to
powiedziała? Obejrzała się za siebie, ale kot znowu zasnął na poduszkach. Była
pewna, że czujnie przysłuchuje się wszystkiemu.
Uśmiechnęła się więc
i z wyrazem ulgi ujęła dłoń chłopaka. Zrobiła to najdelikatniej jak potrafiła i
powolutku wysiadła, ustawiając się przy jego boku i trzymając się jego
ramienia.
Stwierdziła, że raczej
żywiołowe wyskoczenie nie utwierdziło by nikogo o jej błękitno krwistym
pochodzeniu. Postanowiła więc udawać delikatną panienkę.
- Coś nie tak
panowie? Czy zrobiliśmy coś niezgodnego z prawem?- zapytała lekko przerażona. Z
przerażeniem akurat nie udawała, ale musiała się sporo natrudzić, by nie
brzmieć jak dres z problemem.
- Spokojnie Moja Droga,
to zwykle nieporozumienie.- Zwrócił się do niej Yushiro, lekko gładząc jej dłoń.-
Panowie nie zdają sobie sprawy, że zawracanie mojej głowy to błąd.
- To żaden błąd.
Brama zareagowała i opadła. Przewozicie coś, lub kogoś nielegalnie.- Spojrzał
na nich podejrzliwie, ujmując dłonią swój miecz.- Z tego powodu nie możemy was
przepuścić.
- Niczego nie
przewozimy. Wracamy właśnie z długiej i męczącej podróży. Odwiedzałem
przyjaciółkę poza zewnętrznymi okręgami Rokungai.
- Kto normalny
mieszka poza Rokungai?- Facet zaśmiał się.- Jeszcze jeden kit mi spróbujesz
wcisnąć i trafisz do aresztu. Myślisz, że ładne łaszki i twarz jak u panienki
robią na mnie wrażenie? U Mnie to nie przejdzie.
Chłopak nie przejął
się jego słowami kompletnie. Jego głos przyjął bardziej władczyni głos.
"Ma nerwy ze stali, czy co?"- Karin spojrzała na niego z
zaintrygowaniem.
- Kto jest Pańskim Przełożonym?
- A co Ci do tego
chłoptasiu? Próbujesz mnie zastraszyć?
Mężczyzna podszedł do
niego i złapał go za szaty, tarmosząc je niemiłosiernie.
- Takich jak ty, to
ja zjadam na śniadanie.
- Tacy jak ty powinni
znać swoje miejsce w szeregu.
Chłopak wyszarpał się
z jego mocnego uścisku i wygładził wytarmoszone szaty. Popatrzył na Shinigami z
odrazą, jakby został dotknięty przez wyjątkowo obrzydliwego karalucha.
Do zebranej grupki
dołączyła kolejna, tworząc już mały tłumek. Najwidoczniej burda wzbudziła
zainteresowanie shinigami, którzy właśnie przybyli do Soul Sociaty. Zdziwieni
opuszczoną bramą chcieli się dowiedzieć, co spowodowało ową blokadę. Czarnowłosa
wolała uniknąć zbiegowiska. w końcu ktoś mógł ją rozpoznać.
- Co tu się
u diaska dzieje?- Krzyknął jeden z nich.- Czemu brama do cholery opadła?
- Toro-San!-
Shinigami, który stał przy Karin wyprostował się jak struna. Gdy mężczyzna
podszedł skłonił się nisko. Najwidoczniej był jakaś szychą.
- Możesz mi wytłumaczyć
co tu się dzieje. Wracamy właśnie z patrolu, zmęczeni i głodni, a tu jeszcze
taka atrakcja. Kto nas zaatakował?
Mężczyzna
bez mrugnięcia okiem wskazał na Czarnowłosą i jej towarzysza.
- Chcą
nielegalnie wtargnąć do Seireitei. Nie mając żadnych praw do tego. Chcą zamydlić
nam oczy podając się za osoby szlachetnego pochodzenia. Myślą, że ładne łaszki
są biletem do Seireitei. Grubo się mylą. Chce ich natychmiast zaaresztować i
oddać w ręce sprawiedliwości. Już od tak dawna nikt nie wtargnął do naszej
stolicy. Ostatnie 3 razy nie były zbyt szczęśliwe, wiec należy ich jak
najszybciej pozbawić głów!
- No dobrze
spokojnie...- Mężczyzna westchnął, jakby miał dość wszystkiego. Po jego minie
można było się domyśleć, że nie jest zadowolony, że musi rozwiązać ten problem.
Mimo zmęczenia obowiązki, to obowiązki, a w tym przypadku jako 4 Oficer 5
oddziału- czyli najwyższy rangą z tutaj obecnych- miał za zadanie w szybki i
mądry sposób załagodzić sytuację. Kto wie, może w jego ręce wpadła właśnie
dwójka nowych przeciwników Soul Sociaty i w ten sposób uratuje świat i uzyska
awans na 3 oficera. Może nawet w przyszłości zostanie porucznikiem?
- Powiedzcie
kim jesteście i dlaczego chcecie wtargnąć do Stolicy. Nie znacie praw
obowiązujących tutaj?
-
Oczywiście, że znamy Panie...Eeee?
- Toro.
Nazywam się Toro Owari. Jestem 4 Oficerem w 5 Oddziale pod przewodnictwem
szacownego Kapitana Shinji Hirako.
- Ah tak.
Tak wiec, owszem, znam prawo. Jego część ustanowił wieki temu mój przodek Shion
Yatori. Jako jego potomek oczywiście znam je, a nawet wiem, że w ciągu
ostatnich lat trochę się ono zmieniło. I nie pamiętam, by groziło karą śmierci
za powrót do domu.
- Powrót do
domu?...- Mężczyzna przyjrzał się mu uważniej.- Za coś takiego, owszem, nie
grozi śmierć. Ale brama opadła, co oznacza, że jeśli faktycznie opuszczałeś
stolicę, a teraz brama nie chce cię wpuścić, coś jest nie tak. W momentalnie, gdy opadła, stałeś się
podejrzany. Zarówno ty, jak i twoja towarzyszka.- Zwrócił się w stronę Karin,
której zrobiło się słabo.
- Oficerze
Toro, to moja narzeczona.- Mężczyzna skinął jej głową, ale nie odwzajemniła
gestu. Była zbyt przerażona i zajęta ukrywaniem własnego reiatsu, które z każdą
chwilą mogło jej się wymknąć spod kontroli i eksplodować jak supernowa
alarmujące wszystkich o jej obecności.
- Ja...-
Urwała szybko, po czym nagle dostała olśnienia.- Ja chyba mogę być temu winna.-
Yushiro spojrzał na nią z szeroko rozszerzonymi źrenicami w piwnych oczach i
prawie niezauważalnie pokręcił głową, by nie kontynuowała. Ale mleko zostało
wylane i wszyscy obecni Shinigami otoczyli ją. Kilku z nich wyciągnęło broń
kierując swe ostrze w jej stronę. Mężczyzna, który wcześniej rzucił się na
chłopaka, teraz złapał ją za ramię i oddzielił od Yushiro. Czuła, że lekko drżą
jej kolana, ale stała dzielnie.
- Proszę ją
zostawić!
- Wytłumacz
się Młoda Damo!- Oczy dowódcy tego oddziały błyszczały groźnie.
Nie widząc
już innego wyjścia, cichym i załamującym się z nerwów głosem zaczęła mówić:
- Odkąd
opuściliśmy Seireitei...-" Taa nigdy tu nie byłam"- ... Owszem coś
się zmieniło. Nie myślałam, że to będzie mieć aż takie znaczenie. Znaczy... Dla
mnie ma...- Dodała lekko, wyciszające głos.
- Chyba nie
jesteś w ciąży?- Chłopak przedarł się do niej odpychając wszystkich
otaczających ją Żołnierzy. Dała mu się zamknąć w jego objęciach, jednocześnie klnąc
na niego w myślach.
"Ten
mały skurczysyn!" - zrobiła się cała czerwona na twarzy. W myślach
słyszała śmiech Yoruichi, która wciąż siedziała w lektyce.
- Jesteś...?-
Zapytał patrząc z jakimś dziwnym błyskiem w oczach. Wiedziała, że się śmiał z
niej głęboko w duszy."Gnojek...!". Czyli tak tutaj się wybawia damy z
opresji? Chciała przyłożyć mu, normalnie powalić go na ziemie i co najmniej
obejrzeć ze skóry, ale jedyne co zrobiła to zdjęła jego dłoń z policzka,
chwyciła w obie ręce i ścisnęła "delikatnie". Ujrzała łzy w jego
oczach. Mając nadzieję, że wyłamała mu chociaż jeden palec, pokręciła głową.
- Nie bądź niemądry,
Najdroższy.- Postawiła duży nacisk na ostatnie słowo.- Pamiętasz jak w czasie
podróży kogoś... spotkałam... i bardzo chciałam, by towarzyszył nam w dalszej
podróży? A nawet dłużej... Byłeś strasznie zazdrosny i się nie zgodziłeś...-
Zrobiła smutną minę i przygryzła lekko wargi. Wyglądała jak dziecko, które nie
dostało ulubionej zabawki.- Ale potajemnie jednak go zabrałam. Nie mogłam się
oprzeć tym cudownym oczom. Twoje są bardzo podobne. - W jej oczach pojawiły się
łzy. Ledwo udawało jej się powstrzymać od głupawki, która w sobie dusiła. Nie
rozumiała, czemu chciała skierować sprawę w tym kierunku. Mało totalnie nie
prychnęła, widząc kompletne zagubienie w jego oczach. "Skoro ty grasz
nieczysto, to ja też."- rzuciła mu wyzywające spojrzenie.
- Ależ
Słońce, o czym ty...?
- Zwłaszcza,
że tak często mnie zostawiasz samą i zajmujesz się innymi, ciekawszymi
sprawami.- Przerwała mu natychmiast.- Czasem nawet boję się, czy nie znalazłeś
sobie jakiejś młodszej, piękniejszej ode mnie!- Pociągnęła nosem. W jej
oczach zbierały się łzy od powstrzymywania śmiechu. To była bardzo trudna
walka, a mina Yushiro tylko osłabiała jej kontrolę.
Jeden z przypatrujących
się całej tej chorej sytuacji shinigami podszedł do niej i podał jej
chusteczkę. W akcie desperacji porwała ją z jego dłoni i ukryła w niej twarz. Buchnęła
śmiechem, po jej czerwonych policzkach płynęły łzy. Starała się ukryć ten
niekontrolowany napad na przemian kaszląc i zawodząc niczym nawiedzony dom.
Młodzieniec przytulił ją do siebie i gładząc włosy spojrzał z wyrzutem na
Shinigami.
- No już,
już...- Lekko kołysał ją na boki.- Panowie Shinigami są lekko skonfundowani
obecną sytuacją...-( I ja też- szepnął).- Pokażesz im powód, przez który opadły
bramy?
Minęła
jeszcze chwila nim Karin odsunęła się od niego. Musiała upewnić się, że
dostatecznie kontroluje swoją energię. Ledwo widziała przez załzawione oczy,
ale lekko pokiwała głową. Ruszyła wolno w stronę lektyki. Weszła do środka i
zdjęła syczącą Yoruichi ze swojego miejsca. Owinęła ją jakimś leżącym w środku
szalem i trzymając niczym noworodka wyszła z karocy.
- Jak już mówiłam...-
zaczęła cichutko, spuszczając nieśmiało wzrok.- Podczas tej podróży kogoś
poznałam, ale nie chciałam by Yu-chan był o nas zazdrosny. -Wyciągnęła ręce z
kotem w stronę Shinigami, którzy patrzyli na nią uważnie, lecz już z wyraźnym
dystansem. Prawdopodobnie uznali ją właśnie za wariatkę.- W trakcie drogi
znalazłam to cudowne stworzenie. Zaprzyjaźniliśmy się! Nie mogłam go tak
zostawić i dlatego zabrałam ze sobą. Nie wiedziałam, że mój nowy przyjaciel
przysporzy aż tylu kłopotów mojemu narzeczonemu. Przepraszam.
- Masz serce ze Złota kochanie!-
Chłopak chciał chyba znowu ją przytulić, ale posłałam mu tak mordercze
spojrzenie, że życie przeleciało mu przed oczami. Najwidoczniej czarnowłosa
"narzeczona" miała już dość okazywanej przez niego czułości.
Pozostało mu tylko jak najszybciej
zakończyć to zwariowane piekło w wielkim stylu. Jeszcze raz poprawił szaty i odezwał
się do Oficera Toro.- Czy możemy już ruszyć, Oficerze? Cała ta sytuacja
kosztowała ją zbyt dużo nerwów. Mnie również. Chciałbym jak najszybciej udać się do siedziby
mojego rodu.- W tym momencie Yushiro niby niechętnie wskazał na herb zdobiący
lektykę. Oficer spojrzał na nią, a jego źrenice się rozszerzyły. Ujrzała błysk
zwycięstwa w złotych oczach chłopaka.
-
Natychmiast podnieść bramę! - usłyszała. Nie minęła minuta, a ciężkie kamienne
bloki podniosły się wysoko, aż w końcu nie była w stanie ich zobaczyć na tle
błękitnego nieba.- Błagam o wybaczenie Shion-dono. Nie miałem pojęcia...
- Powiedzmy,
że mogę zapomnieć o całej tej sprawie.- Powiedział, jakby to była wielka
łaska.- Nie mam zamiaru spędzić tutaj ani minuty dłużej... Do tego w takim
towarzystwie.- posłał pogardliwie spojrzenie na shinigami, który na początku porządnie wytarmosił jego ubranie.
- Ależ
oczywiście, oczywiście! Przepraszamy za kłopot... Życzę szczęścia i winszuję!- zatkał
usta shinigami, który już otwierał gębę
chcąc wyrazić swoje oburzenie. No bo jak to? Zatrzymał pojazd z podejrzanymi, a
teraz 4 oficer się kaja, prawie wylizując buty jakiemuś młodziakowi. - Nawet
nie oddychaj!- Toro wysyczał ciche ostrzeżenie. Karin ledwo to wychwyciła,
wsiadając w pośpiechu z powrotem do środka ze swoim "narzeczonym" i
"pupilem".
**********
- To chyba wszystko.
Cieszę się, że udało mi się Ciebie wprowadzić. Powinniśmy to kiedyś powtórzyć,
Najukochańsza.
Uśmiechnęła się do
chłopaka. Nawet go polubiła, ale potrafił ją niemiłosiernie wnerwiać.
- Nie ma
najmniejszych szans. Ale dzięki.- Posłała mu uśmiech, który odzajemnił.
- Nie ma za co.
- Jest i to bardzo.-
Spoważniała.- Pomogłeś dostać się do Stolicy nieznajomej dziewczynie. Właściwie
nic o mnie nie wiesz i nawet nie pytasz co mnie tu przywiało... Dziękuję Ci.
Naprawdę sama bym sobie nie poradziła.
- W kwestii tych pytań: mam ich sporo, ale
każdy ma prawo do tajemnic i Ja to szanuję. Do tego moja Sis Ci ufa, więc ja
też... Szkoda, że dalej nie mogę Ci pomóc. Musisz liczyć na siebie... I moją Sis,
ale nikt nie wie co jej nagle do łba strzeli.
- Ja tu jestem,
Yushiro.
- To kiedy wpadniesz
w odwiedzinki na herbatę?
- Jak tylko pozbędę
się z głowy tego Gamonia.
Karin fuknęła.
Wyjrzała przez okno lektyki. Na ulicy nie było nikogo, musiała to wykorzystać.
- To chyba na nas już
pora. Jeszcze raz dziękuję, Yushiro-san.- Pierwszy raz tak go nazwała. Lekko
skłoniła głowę i otworzyła drzwi. Żwawo wyskoczyła z lektyki i popędziła przed
siebie. Nie mogła pozwolić, by ktoś ją zobaczył. Liczyła, że Yoruichi gdzieś
tam za nią biegnie. Rozpędzona, prawie nie wyrobiła na zakręcie, gdy usłyszała:
- Ej, ale co w takim
wypadku z naszym ślubem?!
" Zabiję tego
gnojka, przysięgam!"
Z uśmiechem pędziła
dalej przed siebie w nieznane.
**********
Jak poinformowała
ją Yoruichi, pokonała już jakąś 1/3
drogi. Dotychczas minęła tereny Akademii kształcącej Shinigami i aktualnie
ukrywała się między budynkami oddziału 9. Wiedziała dobrze, że musi bardzo
uważać na Shinigami w białych płaszczach i tych z opaskami na ramieniu. W końcu
połowa z nich przebywała w świecie ludzi, część z nich poznała osobiście.
Mogliby ją rozpoznać, a jej bardzo zależało na zachowaniu jej stanu w sekrecie.
Pozostałymi się nie przejmowała za bardzo. Nawet jeśli widzieli jej brata
kilkukrotnie raczej nie posądziliby jej o bycie siostrą kapitana Kurosaki. W
duszy dziękowała, że wyglądem bardziej wdała się w ojca.
Ruszyła dalej w kierunku
zachodu, starając się nie pogubić w plątaninie budynków. Spojrzała w kierunku północnym, gdzie były tereny 8 Oddziału
i, jak przypuszczała, jej rodzeństwo. Tylko jej niesamowita determinacja
powstrzymywała ją od pobiegnięcia w tamtym kierunku. Jednak misja była
ważniejsza. Musi dowiedzieć się, kto przebywał Tamtego Dnia w Karakurze i
odnaleźć Tą osobę.
A potem w zależności od
humoru...
Dać jej to na co
zasłużyła...
Poczuła, jak coś
dotknęło jej nogę i z wrażenia podskoczyła w niemym okrzyku. Przez ułamek
sekundy straciła panowanie nad sobą i jej reiatsu niebezpiecznie się
rozprzestrzeniło. Było to niczym uczucie
wrzącej, spienionej wody wylewającej się z garnka. Popatrzyła z
wyrzutem na Yoruichi.
- Mogłabyś nie straszyć
ludzi.
- Praktycznie rzecz
biorąc nie jesteś już człowiekiem.
- Wiesz o co chodzi...
- Niedługo zacznie się ściemniać. Musimy się
pośpieszyć. Z każdą chwilą rośnie prawdopodobieństwo, że Cię tutaj złapią.
Raczej się nie wytłumaczysz.
Karin rozejrzała się. Faktycznie
słońce już zachodziło. Co oznacza, że spędziła w tym świecie już 3 dni. Choć
czuła się, jakby to było znacznie dłużej. Ruszyła biegiem w dalszą drogę.
W końcu ujrzała swój cel.
Brama, nad którą górował wielki napis oznaczający numer dwanaście.
"To tutaj."-
Ucieszyła się w myślach. Rozejrzała się dokładnie, lecz nikogo nie było w
pobliżu. Podkradając się cicho, wtargnęła na tereny "wroga". Nie
tracąc czujności powoli zmierzała w kierunku budynku Sekcji Rozwoju
Technologii.
- Tutaj się
rozdzielimy.- Rzekła Yoruichi.
- Zostawiasz mnie?!- W
głosie Karin było słychać lekką nutę paniki.
- Wytłumaczyłam Ci gdzie
masz się dostać i co zrobić. Poradzisz sobie. Jesteś dużą dziewczynką.- Karin
popatrzyła na nią z irytacją.- Spokojnie, sama masz większe szanse. Oni wiedzą
jak wyglądam w mojej kociej postaci, więc będąc tutaj przy twoim boku bardziej
Cię narażam. Spotkamy się jak wyjdziesz z Archiwum.
Nie wiedząc za bardzo co
powiedzieć, po prostu skinęła głową. Ale kota przy niej już nie było.
Przygryzła dolną wargę,
analizując miejsce gdzie się znajdowała. Do głównego wejścia brakowało jej
niewiele, ale nie mogła go użyć. Yoruichi uprzedziła ją o tutejszym
monitoringu. Musiała więc użyć zawsze otwartego okna na 1 piętrze budynku od
strony zachodniej. Nie miała pojęcia skąd kocisko wie o "zawsze otwartym
oknie na 1 piętrze". Jednak nim zacznie się wspinać, musiała odczekać na
swój sygnał. Ustawiła się tak by mieć widok na główne drzwi i swoje okno.
Kolejne 30 minut
spędziła przykucając między dwoma budynkami i nerwowo zerkając w stronę
wejścia.
W końcu z głośników
wydobył się przeciągły dźwięk, przypominający jej pisk jej najlepszej kumpeli-
Misaki. Po chwili drzwi się otworzyły i zaczął się przez nie wydobywać tłum
shinigami. Choć patrząc na nich myślała
bardziej o zombie. Szli powoli, nie odzywając się do siebie nawzajem. Większość
była blada i miała lekko podkrążone oczy.
Gdy znikli jej z oczu,
przymknęła oczy i po policzeniu do 3 ruszyła z pełnym kopytem. Wdrapanie się
nie było łatwe, ale trening u Urahary i dwie dziwnie wystające śruby załatwiły
sprawę. Uchyliła mocniej okno i weszła do środka.
Pomieszczenie było
całkowicie puste. Wzruszyła ramionami nie widząc w tym żadnego sensu.
- Tak więc nie rozwiążę
tajemnicy otwartego okna.
Opuściła pomieszczenie i
udała się w lewą stronę korytarza. Według Yoruichi, miała na końcu znajdować
się klatka schodowa, która miała zaprowadzić ją na najniższy poziom. Bez
problemu udało jej się tam dotrzeć. W momencie, gdy już chciała otworzyć drzwi,
zostały pchnięte przez kogoś od środka.
Karin szybko uskoczyła w
bok i schowała się pod schodami. Odczekała, aż dwie młode kobiety odejdą na
tyle daleko, że nie będzie w stanie ich usłyszeć. W momencie gdy nabrała
pewności o dzielącym ich dystansie, zaczerpnęła powietrza.
Dotychczas nie zdawała
sobie sprawy, że ciągle je wstrzymuje. Ruszyła z powrotem i weszła po cichu do
Archiwum.
Za drzwiami znalazła się
w czymś w rodzaju sekretariatu, lecz nikogo nie było. Jedyne oświetlenie padało
od dwóch włączonych monitorów. Oddaliła się szybko, nie chcąc tracić czasu.
Weszła do kolejnego korytarza, tak długiego, że nie widziała jego końca.
" Gdybym przyszła tu bez przygotowania,
wieki by mi zajęło znalezienie dobrej sali"- pomyślała z zniesmaczeniem.
Podeszła do 5 drzwi po lewej i je otwarła. Po jej nosem pojawił się uśmiech,
gdy zobaczyła w środku rząd zapalonych monitorów, na którymi górowała wielka
mapa świata ze świecącymi na różne kolory punktami.
- Witamy w bazie
rozmieszczenia Shinigami w Świecie Ludzi. To tutaj dowiesz się, który Shinigami
upatrzył sobie Ciebie na ofiarę i zamordował z zimną krwią.- Czarnowłosa
mruknęła cicho do siebie. Obejrzała się za siebie, czy nikogo nie ma na
korytarzu i cichutko zamknęła drzwi.
Podeszła do jednego z
ekranów i wcisnęła pierwszy lepszy klawisz klawiatury. Świecący monitor
wybudził się z drzemki. Nie czekając ani chwili dłużej wpisała datę "Tego
Dnia".
Przez chwilę komputer
pracował, aż w końcu pojawiło się na ekranie:
RAPORT
Z DN. XX.XX.XXXX- TAJNE
"Dnia XX.XX.XXXX nastąpił standardowa wymiana Shinigami na
terenie Japonii. Rozmieszczenie Shinigami przebiegło zgodnie z wszelkimi
wytycznymi, według listy ustalonej przez Radę. Mimo standardowej procedury,
przeprowadzonej wedle wszelkich wytycznych odkryto kilka nieścisłości w późniejszych
protokołach.
Liczba 68 Shinigami, została
podniesiona do 71. Dotychczasowo liczba
68 osób była wystarczająca. Nie ustalono dotychczas kto i dlaczego wniósł owe
poprawki.
Po wykonanej zmianie Shinigami podjęli się powierzonemu zadaniu.
Do godziny 22.37 nie zaobserowno żadnych anomalii. O podanej wyżej godzinie
kontakt ze Światem Ludzi został urwany. Nie odnotowano żadnego Piekielnego
Motyla, nie przybyła ani jedna dusza do Soul Society. Nastąpiła całkowita
blokada bram Seikaimon. Stan utrzymywał się do godziny 23.53. Równo z godziną
23.54 został wysłany 20 osobowy skład mający za zadanie ustalić przyczynę owej
nieścisłości. Po dotarciu na miejsce 68 z 71 Shinigami nie stwierdziło żadnego
problemu. Wszyscy wykonywali sumiennie swoje obowiązki, nikt nie wyczuł niczego
podejrzanego. Skarżono się tylko na przenikające zimno.
Jedynie 23F/Sen Kaoru, Oddział 3,
Hamura, określiła, iż w pewnym momencie, wraz z niesamowicie lodowatym
podmuchem wiatru, niespotykanym o tej porze roku, odczuła jakiś paniczny strach.
23F/Sen Kaoru owy "niesamowicie
lodowaty podmuch wiatru" wskazała, jakoby nadszedł od strony Karakury.
Ekipa została wysłana do Karakury w
celu zakończenia kontroli. Na miejscu okazało się, że 3 z przypisanych tam
Shinigami nie żyje. Ich zmasakrowane ciała odnaleziono w pobliżu domu
rodzinnego Kapitana Kurosaki. Natychmiast ruszono w poszukiwaniu członków
rodziny kapitana, których nie odnaleziono."
Karin przełknęła ślinę,
mało nie wymiotując na podłogę. Nic nie wiedziała o tych Shinigami. Weszła w
wyświetlającą się na dole listę. Musiała
wycisnąć z tego co się da. Dowiedzieć się, kim byli Ci Shinigami.
92F/Komito Mitsuhide, Oddział 13, Hachinohe
Fumiyaka Jun, Oddział 13, Miyazaki
56R/Okazaki Komanosuke ,Oddział 4, Osaka
12F/Enyu Hideki, Oddział 10, Tokio
4OF/Morri Masao, Oddział 8, Mikan
54F/Hebero Botan, Oddział 1, Tokio
33F/Oda Sachiko, Oddział 5, Kitakyushu
6OF/Subaru Shun, Oddział 12, Sesebo
9OF/Akira Kaoru, Oddział 6, Karakura
itd...
Aż trzech Shinigami z listy było "Tego
Dnia" w Karakurze. W żadnym innym mieście, oprócz stolicy, nie było aż
tylu przypisanych Shinigami. Do tego żadne nazwisko, oprócz "Morri"
nic jej nie mówiło. Odetchnęła z pewną ulgą. Obawiała się, że ten wkurzający
dupek znajdował się w tej martwej trójce z Karakury. Zaczęła spisywać dane na
leżącej obok kartce z uwzględnieniem pozycji i nr oddziału. Gdy skończyła
przejrzała jeszcze raz całą listę i wróciła do raportu. Poniżej listy Shinigami znalazła
jeszcze jedną notkę:
" Ustalono miejsce pobytu
członków rodziny Kurosaki. Ishin Kurosaki przebywał poza terenem miasta
Karakura. Jego córki również były w bezpiecznym miejscu. Jedna z dziewczynek
przebywała całkowicie niczego nieświadoma w posiadłości Rodu Kuchiki, wraz z Kapitanem
Kuchiki, Kapitanem Kurosaki oraz dwojgiem Poruczników- Kuchiki i Abarai. Druga
przebywa aktualnie wraz z Kisuke Uraharą i Shion Yoruichi. Zaaobserowano zmiany
w reiatsu..."
Nagle drzwi
się rozsunęły i odskoczyła od ekranu.
-Ej ty tam!
Co ty wyprawiasz?
"Jasna...
Co robić?" Pomyślała spanikowana.
- Nic
takiego. Miałam czekać na dane dla kapitana, ale mnie olali. Wiec chciałam sama
je sobie załatwić. -Wzruszyła ramionami. - Ale jak wolisz to chodź i mi
pomóż. Kapitan nie może dłużej czekać.
- Nie masz
uprawnień do grzebania w Archiwum. Podaj nazwisko, stopień i nazwisko kapitana.
- Mikan
Yora, 7 oficer, Hitsugaya-Taicho. Coś jeszcze?
- Hitsugaya-Taicho
zawsze wysyła swojego 4 oficera. Czemu nim nie jesteś?
- Jest chory
czy coś tam. Nie wnikam w jego sprawy.
- 10 oddział
nie ma 4 oficera. Zginął podczas ostatniej wojny. Kim jesteś? I czego chcesz?
Wyciągnął
swoją katanę i ustawił się w pozycji do ataku. Szczerze, nie spodziewała się z
jego strony takiego podstępu. Najwidoczniej to prawda, że w tym oddziale nie ma
miejsca dla idiotów.
- Szlag by
to!
Nie miała
czasu na przemyślenia. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Tylne wejście, które
zauważyła wchodząc mogło być otwarte, ale nie wie czy nie jest to jakaś ślepa uliczka.
Więc pozostaje...
- Dobra
przyłapałeś mnie.- Podniosła ręce do góry w geście poddania się.- Nie jestem z
10 Oddziału. I nie mogę powiedzieć po co mi to.- Pochyliła się z powrotem nad
komputerem. Dopisała ostatnie dwa nazwiska i złożyła kartkę.
- Jesteś aresztowana! Wiesz, że za to grozi ci za
włamanie tutaj dożywocie?
- Tak, tak...
A dożywocie w świecie duchów jest wieczne. Ale nie musisz mnie aresztować.
- Jak to
nie? - Zapytał trochę zbity z tropu.
- Nie, jeśli
mnie nigdy nie złapiesz.
Rzuciła się
w stronę wyjścia. Jednak mężczyzna nie zagrodził jej drogi. Dalej stał wryty
analizując jej słowa. "Jednak w każdym jest trochę idioty."- Zaśmiała
się w myślach. Biegła ile sił w nogach, w ręce ściskając kartkę z przepisanymi
nazwiskami. Nie skończyła jej przepisywać, ale większość miała. To był
aktualnie jej jedyny trop. Nie mogła się dać złapać.
Mężczyzna w
końcu się otrząsnął i ruszył w pościg. Gonił ją cały czas krzycząc i wzywając wsparcia.
"Nie mają tutaj alarmu? Co to za Instytut Technologii skoro jej nie
zabezpieczają?". Jak na zawołanie rozległ się przeciągły sygnał.
- No i
wykrakałam...
Pokonała
ostatni zakręt i wślizgnęła się na klatkę schodową. Gdzieś między piętrami
wpadła w kogoś niosącego cały stos dokumentów. Cały stos papierów wraz z
właścicielem wyleciały jakieś piętro wyżej.
- Wybacz!
Karin nawet
nie zwolniła szaleńczego tempa. Dotarcie na 1 piętro wydawało jej się cudem,
zważywszy na okrzyki strażników, które dobiegały zewsząd. A jednak się jej
udało, dobiegając do pustego pokoju kątem oka zauważyła biegnących w jej stronę
strażników. W pełnym biegu dotarła do okna i wyskoczyła przez nie. Czuła się
jakby leciała w zwolnionym tempie. Jej serce biło jak oszalałe gdy zbliżała się
do ziemi. W ostatniej sekundzie złapała się jakiejś biegnącej rury. Poczuła
gigantyczne szarpnięcie w lewe ręce, jednak udało się jej na niej utrzymać.
Wisząc tak przez ułamek sekundy zastanawiała się, po jaką cholerę jej to
wszystko było. Mogła teraz siedzieć w domu z ryczącym ze wzruszenia ojcem, przy
jego głupich telenowelach, wcinając popcorn. Czego więcej jej było do szczęścia
potrzebne?
W końcu ręka
nie wytrzymała i upadła na ziemię z łoskotem. Czując rozdzierający ból w lewym
barku, nawet nie chciała na niego spojrzeć. Była ledwo przytomna, lecz tupot
zbliżających się stóp szybko ją wybudził z transu. Podniosła się sycząc i
ruszyła w przeciwną stronę. Biegła tak szybko, na ile mogła w jej obecnym
stanie. Cały czas też kontrolowała swoją energię, by nie byli w stanie odkryć
jej położenia. W końcu zauważyła jakiś kontener, do którego wskoczyła,
ukrywając się przed ścigającym ją całym Oddziałem 12. Zebrała się w sobie na
odwagę i spojrzała na bark. Wykręcony po dziwnym kątem, cały napuchnięty i fioletowy.
"
Musiałam go wybić. Cholerni Shinigami, jakby nie mogli pozwolić sobie spokojnie
wykraść danych. Muszę to jakoś nastawić."
Dziękowała w
myślach za ojca lekarza. Natomiast podczas nastawiania przeklinała cały świat.
A właściwie Światy. Nastawione ramię dalej piekielnie bolało, ale teraz mogła
nim w miarę ruszać. Pozwoliła sobie na kilka chwil odpoczynku. Kartkę, którą
dotychczas trzymała w dłoni wsunęła w stanik. Szaty Shinigami nie miały
niestety kieszeni. Zaczęła analizować sytuację. Musiała jak najszybciej odnaleźć Yoruichi. No
i nie zamierzała spędzić w tym kontenerze wieczności.
Pogoń
oddaliła się już na tyle, że odważyła się opuścić swoją kryjówkę. Przemykając
między budynkami mijała kolejne szukające ją grupy. Wiedziała, że nie może się
do żadnej z nich dołączyć, bo na pewno szybko by się zorientowali, że jej nie
znają. Z resztą od chowania się między budynkami i w śmietniku nie wyglądała i
nie pachniała za dobrze.
Mijając
jakiś wyjątkowo długi budynek jej szczęście się skończyło całkowicie. Czekała
na nią grupka uzbrojonych Shinigami z wyjątkowo paskudnymi uśmiechami.
- No proszę,
proszę, kogo my tu mamy?- Zapytał jeden z Shinigami.
- Nie wiesz
może, DZIEWCZYNKO, gdzież to schował się ten tajemniczy złodziej?
- Nie mam
pojęcia. Pewnie jest już daleko stąd.
- Mi się tak
nie wydaje. Gdzie Twoja Grupa?
- Odłączyłam
się w czasie pościgu. Nie mogę ich znaleźć. W sumie sama to za bardzo nie wiem
gdzie jestem. Dopiero niedawno dołączyłam do Gotei 13.
- Jaki numer
ma zaklęcie związujące, Świażaczku?
- Co
proszę?- To pytanie wybiło ją z rytmu.
- Jaki numer
ma zaklęcie związujące? To podstawowe pytanie. Skoro niedawno dołączyłaś do
Gotei, powinnaś pamiętać podstawowe zaklęcie z Akademii. Jaki ma ono numer?
Karin
wiedziała, że wpadła po uszy. Że już po niej. Ale tym razem nie będzie stać i
patrzeć się, jak przegrywa. Stanie do walki, nawet jeśli jest nierówna.
-Żywcem mnie nie weźmiecie!
Posłała im
mordercze i pewne siebie spojrzenie. Rozstawiła szeroko nogi i złapała za
rękojeść swojego miecza. Była gotowa do walki. Wiedział, że ma jakieś szanse.
Wyjęła ostrze z kabury i już miała zaatakować, gdy zauważyła jeden istotny
element, który zatrzymał ją w pół kroku.
Jej katana
NIE miała ostrza...
Nie
wiedziała kto był bardziej zdziwiony. Lecz w końcu ktoś z tamtej grupki
wybuchnął śmiechem i reszta do niego dołączyła. W końcu jednak uspokoili się.
Wiedziała, że jedyne czym się może bronić, to jej ręce, nogi i zęby. Popatrzyli
na nią jak stado wygłodniałych tygrysów tuż przed atakiem. Wciąż nie zamierzała
tanio sprzedać skóry.
Zaatakowali...
I ona też
ruszyła w ich stronę...
~~~~~~~~~
Coś dziwnego się stało z rozdziałem musiałam usunąć i dodać ponownie. Mam nadzieję,
że teraz to będzie dobrze wyglądać.
Wakacje to dla mnie strasznie pracowity okres,
dość długo szukałam czasu i weny by ten rozdział dokończyć.
To tego jeszcze wesele przyjaciółki i nagle z połowy lipca zrobiła się połowa września.
W ramach przeprosin dodaję rozdział, który pierwotnie miał być 2 oddzielnymi (4694 słowa!).
Pozdrawiam gorąco!