niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział XII- Cień





Wiedziała, że nie powinna wczoraj tak skoczyć na Yuzu. Ale nie potrafiła już, nie była w stanie zachować spokoju. Ostatnio po raz pierwszy porozmawiały z siostrą naprawdę szczerze, jednak wczorajsze wydarzenie spowodowały kolejny rozłam. Mimo, że chciała zrobić przykrość Yuzu (co jej się udało), zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę bardziej karze siebie, niż ją. Ale nie potrafiła już zachowywać się normalnie. Nie, kiedy padało imię ich brata.
„Głupia!- Pomyślała- Przecież dopiero co się pogodziłyśmy. I znowu wszystko zepsułam.”
- Głupia, Głupia Idiotko! Co ty sobie myślisz?! -Krzyknęła w stronę lustra.

Zatkała usta dłonią. Wstrzymała oddech. Czekała…

Zerknęła na zegar. Było już grubo po 3 w nocy. Niedługo zacznie świtać. Zwlekła się z łóżka i ostrożnie podeszła do okna. Na dachu, po drugiej stronie ulicy zauważyła siedzącego Shinigami, z mieczem na kolanach.
„Pewnie medytuje… albo śpi podczas służby”- Pomyślała z ironią. Rozejrzała się po ulicy. Latarnie oświetlały szarą drogę, po której szedł jakiś czarny kot. Złote oczy błyszczały. Karin przyjrzała się mu. „Wygląda znajomo… Te oczy! Niemożliwe, żeby był to kot Urahary! Taki kawał od domu?!”- Zwierzę nagle zatrzymało się, a sierść stanęła mu dęba. Wydało z siebie przeciągły syk. Karin stanęła na palcach, by zobaczyć co wystraszyło zwierzę. W tym samym momencie coś ogromnego i ciemnego przeleciało tuż za szybą. Przerażona krzyknęła i upadła na podłogę.
„Co to ma być? Wielki ptak!?”- Szybko zebrała się i znowu wyjrzała przez okno. To coś zniknęło, a na parapecie siedział… czarny kot. I najspokojniej w świecie wykonywał toaletę.
- Co to kurka było? I jak tu się znalazłeś, kocisko?- Powiedziała, otwierając okno. Chciała kota złapać i znieść na dół. Zwierzę popatrzył na nią, potem na jej ręce, zacharczało i zeskoczyło na ziemię. Następnie, jakby nigdy nic, pomknęło w tylko sobie znanym kierunku. „Czy to był śmiech? Wredne kocisko.” Wściekła zamknęła okno. Shinigami siedział na dachu dalej- pewnie nic nie zauważył. „Może powinnam złożyć jakąś skargę na niego?”. Nagle poczuła ostry ból głowy.
- No nie. Jeszcze tylko mi teraz tych potworów brakuje. Całą noc nie spałam, a teraz to!
Shinigami podniósł się, schował miecz do pochwy i pognał w stronę, gdzie pojawił się wróg. Dziewczyna wpatrywała się z niedowierzeniem. „No tak, olał to coś sprzed chwili, bo widocznie nie miał czemu tego atakować. Albo sam chciał mnie nastraszyć w odwecie za ostatnią ucieczkę i pułapkę.” Spojrzała jeszcze raz w stronę, gdzie przed chwilą pojawił się Hollow. A potem w miejsce, gdzie straciła kota z oczu.
Przejechała ręką po zmęczonych oczach. „Sprawdzę co z Yuzu.” Podeszła na palcach do drzwi i prześlizgnęła się do pokoju siostry. Na pierwszy rzut oka, wszystko było w porządku. Dziewczyna spała jak zabita, ale z jej twarzy nie można było niczego odczytać. Widocznie żaden kot, ani ptak nie zakłócił jej snu. Rozejrzała się po pokoju- coś tutaj nie pasowało. Zazwyczaj schludny porządek, jaki zazwyczaj panował w jej pokoju zastąpił totalny chaos, zbudowany głownie z zasmarkanych chusteczek i  starych zdjęć. Widocznie dziewczyna cały wieczór spędziła na oglądaniu ich i wylewaniu z siebie hektolitrów łez. „ I znów z mojego powodu.”- Pomyślała, że smutkiem. Podeszła do łóżka i usiadła w nogach.
- Jak to jest, co Yuzu? Jak to jest mieć zwariowanego ojca, nieobecnego brata i wredną mnie? I do tego dwójka z nas jest nawiedzana przez duchy. Pewnie ciężko, co? Zwłaszcza, że wychowałyśmy się bez mamy… Ale wiesz, że nam na Tobie zależy? Nam wszystkim. Tylko okazujemy to w dziwny sposób.- Uśmiechnęła się.- Przepraszam za dzisiaj.

- Nie ma sprawy…

Śpiąca dziewczyna przewróciła się na drugi bok. A Karin podskoczyła przerażona.
- To Ty… To Ty nie śpisz?
Nie dostała odpowiedzi. Yuzu wciąż smacznie spała.
- Znowu gadasz przez sen? Można paść na zawał.- Powiedziała Karin szeptem. Ziewnęła. Po jakimś czasie film się jej urwał.




*****************************************




Obudziło ją nieprzyjemne szturchanie w bok. Złapała to coś, bo nie dawało jej spać.
- Spadać. Jeszcze śpię.
- Już nie.- Usłyszała głos siostry.- To moje łóżko i ja ustalam zasady. I oddawaj kołdrę.
Otworzyła oczy. Rzeczywiście to było łóżko jej siostry. A ona spała w najlepsze koło niej, cała opatulona jej białą pościelą. Znad kołdry przewiercały ją na wskroś orzechowe oczy siostry. Jej włosy były rozrzucone po poduszce.
- Naprawdę, Karin-chan. Oddaj kołdrę. Strasznie zmarzłam.
Rozwinęła się ze swojego bezpiecznego, ciepłego naleśnika, a jej siostra wsunęła się do środka. I wpakowała swoje lodowate nogi miedzy nogi czarnowłosej.
-Kyaa!- zapiszczała Karin. – Zimno!
- To twoja wina. Trzeba było mi nie zabierać kołdry.- Mówiąc to przywarła mocniej do siostry.- Przyjemne ciepełko. A tak w ogóle co ty tutaj robisz? Myślałam, że jesteś na mnie zła, za wczoraj?
- W nocy… Z resztą nie ważne. Nie mogłam zasnąć.  I tak jakoś tutaj przyszłam. Najwidoczniej zasnęłam. I to raczej ty powinnaś być zła na mnie. Nie powinnam tak na Ciebie wrzeszczeć. Znowu…
- Jestem zła, nie widać? -Zmarszczyła komicznie brwi. Karin popatrzyła na nią z politowaniem. W odwecie poczuła lodowatą rękę gdzieś w okolicy brzucha. A potem zaczęła się kara.
Pół godziny później, już ubrane, zmiatały kawałki budzika, który stał przy szafce nocnej, a który spadł podczas dramatycznej ucieczki czarnowłosej, przed łaskotającą ją siostrą. Na obydwu twarzach kwitł szeroki uśmiech. Przy okazji zajęły się zbieraniem chusteczek i zdjęć z podłogi.
- Hej, Karin-chan, pamiętasz jak było robione to zdjęcie? Byłyśmy wtedy z Tatusiem i Nii-san nad morzem na wakacjach. Pamiętasz, jak tata dał nam się zakopać poszyję i nie mógł wyjść i go tam zostawiliśmy. I przyszłam potem wieczorem i go nakarmiłam, bo mi było go żal. Później Nii-san poszedł w nocy i go odkopał, i tata go wrzucił do morza za karę, że kazał nam go zostawić samego na cały dzień na plaży.
- Pamiętam. Ja za karę musiałam zrobić 10 kółek wokół plaży. Tobie się upiekło. Szczęściara.
- A to pamiętasz?- Wskazała na zdjęcie, na którym były jeszcze niemowlakami śpiącymi w ramionach matki.
- Raczej nie. Byłyśmy za małe. Jedyne co wtedy wiedziałyśmy, te że jak jesteśmy głodne mamy głośno krzyczeć i płakać.- Zaśmiały się obie głośno.
Drzwi do pokoju zaskrzypiały i stanął w nich ich ojciec. Miał na twarzy rozmazaną piankę do golenia, najwidoczniej przerwał swoja poranną czynność. Patrząc na córki w jego oczach można przez chwilę było ujrzeć dumę, która następnie przerodziła się w łzy.
- Moje najukochańsze Cukiereczki bawią się tak ślicznie.- Rzucił się w ich stronę.- Mamusia byłaby taka dumna z córeczek. Wyrosły z nich już takie śliczne panienki. Chłopcy za nimi się ciągle oglądają, ale one zawsze, ale to zawsze będą najukochańszymi córeczkami swojego tatusia. Złapał obie i zaczął przytulać.
- Tato jesteśmy całe brudne! Yuzu, choć, bo musimy się zacząć przygotowywać. Dzisiaj kończymy szkołę!- Złapała siostrę za rękę i wybiegły z pokoju.
Mężczyzna podniósł się z podłogi spojrzał na resztę zdjęć, wciąż leżących na podłodze. Zaczął je powoli zbierać, przyglądając się każdemu uważnie.
- Tak, Masaki z pewnością byłaby dumna z naszych dzieci.




************************************




- Jesteś pewna, że zabrałaś wszystko?
Dziewczyna przebiegł wzrokiem po kartce, którą trzymała w ręku.
- Tak na pewno wszystko.- Po czym zmarszczyła brwi i pobiegła na piętro.
- A jednak…- Westchnęła- Pamiętaj, żeby nie zabrać zbyt dużo rzeczy. Podobno ciężarówką tam się nie dojedzie. W sumie ciężarówka może sporo pomóc dostać się na tamtą stronę, ale z rzeczami to będzie kiepsko.
- Wiem, wiem. Teraz już naprawdę wszystko.- Powiedziała Yuzu wpakują ostatnią rzecz do plecaka.- Mam całe niezbędne minimum, którego potrzebuję.
Do pokoju wszedł Pan Kurosaki oraz 2 mężczyzn, w czarnych strojach. Ten niższy i dużo gorzej zbudowany, był im już dobrze znany. W końcu niedługo będzie obchodzić roczniceę 4 miesięcy robienia za niańkę, przepraszam, „ochronę”.
- Witam Szacowne Panienki Kurosaki. Nie miałem jeszcze okazji się przedstawić. Nazywam się Morri Masao i jestem 4 oficerem oddziału 8, którego Kapitanem jest wasz brat- Ukłonił się nisko.- Natomiast mój towarzysz jest członkiem Oddziału 6, Hamada Subaru.  Kapitan Kurosaki przesyła pozdrowienia, a także prosi, by Panienka Karin jeszcze raz przemyślała swoją decyzję dotyczącą pozostania w domu. Kapitan jest pewny, że obie siostry mogą wspaniale spędzić z nim te kilka dni.
Karin skrzyżowała ramiona na piersi i hardym spojrzeniem spojrzała w oczy shinigami.
- Moja decyzja pozostaje niezmienna. Ale dziękuję za pamięć.- Dodała z ironią.
- Czy panienka Yuzu, mogłaby potwierdzić, że przekazałem słowa Kapitana i nie próbowałem nakłonić siostry panienki siłą.
Yuzu roześmiała się.
- Ależ oczywiście. Już nie mogę się doczekać spotkania z braciszkiem. Tak długo na to czekałam!
- To w takim razie pozostaje nam otworzyć bramy i wyruszać. Niedługo powrócę na należne mi  stanowisko u Twego Boku, jako Ochrona Najwyższa.- Zwrócił się do Karin.- Ale Kapitan nalegał by jego siostra dotarła bezpiecznie i jestem zmuszony zadbać o jej podróż osobiście. Nie, żebym Ci nie ufał Hamada-kun, ale tu chodzi o moją spokojną głowę. Proszę, by na ten czas zajął się Pan drugą z dziewcząt.- Zwrócił się do Pana Kurosaki, kłaniając się.
-Tak, tak- Karin machnęła ręką, pokazując, by jak najszybciej się stąd ulotnił.- Dozo.
- Bądź ostrożna Karin. Postaraj się nie szaleć. Uściskam Braciszka od Ciebie. Bardzo mocno… -Podała siostrze dłoń.
Karin przez chwilę nie wiedziała co zrobić- udawać, że to zwykłe pożegnanie, olać tą wyciągniętą dłoń i uciec, nim sama się złamie czy też… Oczy Yuzu były zaszklone. Zaczęła mocno pociągać nosem. Złapała jej rękę.
- Ty się cieszysz, czy płaczesz? Jesteś niemożliwa!
- W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym.- Uśmiechnęła się Yuzu.
- Chyba masz rację.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Niebo przybrało barwę rdzawego błękitu. W niedalekim parku na samym środku stały dwie dziewczyny, jedna ciemno, druga jasnowłosa. Obie trzymały się za ręce. Między nimi panowała absolutna cisza. 
Stojący nieopodal mężczyźni również milczeli…