Siniak, który sobie nabiła dzień wcześniej był
ogromny. Cały fioletowy i trochę napuchnięty. Yuzu była zachwycona. Tak, Yuzu,
słodka Yuzu, która bała się robali, była zachwycona możliwością udzielenia
Pierwszej Pomocy własnej siostrze. Normalnie Karin nic by jej nie wspomniała,
ale chciała poprawić relacje łączące ją z siostrą. Wielki siniak- Karin nie
mogła sobie wymarzyć lepszej okazji!
- Karin-chan, coś ty zrobiła z tą ręką?
- Porwali mnie wczoraj kosmici. Lecz zamiast
pobrać próbki DNA nabili mi siniaka wyrzucając ze statku. Ten mój niewyparzony
język. Myślałam, że nie rozumieją naszej mowy.- Yuzu zrobiła wielkie oczy, a po
chwili popatrzyła na nią z wyrzutem.- Żartowałam głuptasie. Grzmotnęłam nią we
drzwi, w trakcie wczorajszego ataku naszego tatusia. Mogłabyś coś z nim zrobić…
Z siniakiem, nie tatą. Jemu już nic nie pomoże.
Jasnowłosa uśmiechnęła się ciepło i zajęła
ranną. Podeszła do szafki w której trzymała leki i opatrunki. Chwilę grzebała,
szukając potrzebnych rzeczy. Po chwili wyjęła tubę z maścią i ogromny plaster.
-Ej, bez plastra. Nie wykrwawię się.
- Ale usmarujesz całą bluzkę. Jestem
zapobiegliwa. Wiesz jak trudno potem sprać tą maść.
Karin podciągnęła rękaw wyżej, a bliźniaczka
zajęła się jej ręką. Milczenie przerwała Czarnowłosa.
- Yuzu… wiesz… Ja chciałam Cię… Za tamto wtedy…
No wiesz… Jak na ciebie nawrzeszczałam… Ten raban w pokoju Ichi-nii… Moim
pokoju.- Westchnęła głęboko, nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Fragment
podłogi w który się wpatrywała był
bardzo przyciągający. Nie mogła oderwać od niego wzroku. A może się bała
spojrzeć własnej siostrze w oczy?
- Jak mniemam to stękanie jest próbą
przeproszenia mnie za pierwszą poważną awanturę między nami.
Czarnowłosa kiwnęła głową, dalej wpatrując
się w podłogę. Yuzu głośno jęknęła.
- Ej, oczy mam trochę wyżej.- Złapała siostrę
za brodę i podciągnęła do góry. Szare oczy niepewnie spojrzały w brązowe oczy,
które były rozbawione. Zupełnie jak oczy ich matki, gdy ta się śmiała.
–Karin-chan, wiem, że było Ci ciężko. Z resztą nie tylko tobie. Ja i tata też
to mocno przeżyliśmy. Być może nie zauważyłaś tego. Wierz mi, twoje odcinanie
się od problemów nie jest dobrą drogą na rozwiązanie ich. Raczej pogarszają
sprawę. Jesteś silna, Karin, i podziwiam to w tobie, ale jakbyś nie robiła z
siebie cichego męczennika, starając się nie zwalać na mnie swoich problemów,
byłoby Ci o wiele łatwiej. Pamiętaj, jesteśmy siostrami. Bliźniaczkami do tego.
Wszystko jest nasze w połowie. Twoje problemy są moimi problemami. Ja zawsze do
Ciebie przychodzę jak mam problemy nie natury nauki-gotowania-sprzątania. I ty
mi zawsze w nich pomagasz. A jak sama sobie z czymś nie radzisz, albo się
odcinasz i przeczekujesz problem, albo sama starasz się go rozwiązać,
wyciskając siódme poty z siebie.- Oczy szarookiej rozszerzyły się.- Wiesz, jak
wtedy ja się denerwuję? Widzę jak się szamoczesz, ale nic nie robię, bo wiem,
że tego nie chcesz.
-Yuzu, dlaczego mam Cię nękać moimi problemami?
Zajmujesz się całym domem, gotujesz, sprzątasz. I jeszcze znajdujesz czas, żeby
być w gronie najlepszych uczniów w szkole.
- W trakcie przepraszania nazywasz mnie
kujonką?
- Tak. Nie. To znaczy… Oj, wiesz o co mi
chodzi. A jak nie, to co z Ciebie za bliźniaczka.- dodała z przekąsem.- A
wracając do sprawy. To był najgorszy okres w moim życiu. Odejście Ichigo.
Przecież nie umarł tak naprawdę, a jednak…
Yuzu przybrała poważny wyraz twarzy.
- Jesteś zła na nich.
- Co? Niby na kogo?- Zapytała zdezorientowana Karin.
- Na tych ludzi z Soul Society. Shinigami.
Jesteś wściekła, bo gdyby nie oni, Ichigo byłby teraz z nami. A raczej na tych
studiach, na których niby przebywa. Ale mieszkałby w Tokio, a to godzinę
pociągiem stąd. A tak… Jesteś wściekła, bo uważasz, że oni nam go odebrali. I
że to ich wina te ciągłe ataki Hollowów na nas. I to, że nas próbowano kilka
razy porwać.
- Nie wcale tak nie…
- Karin znam Cię. Jesteś wściekła na naszego
brata, bo dał się w to wszystko wciągnąć. I ostatecznie odszedł. Jesteś
wściekła na mnie i tatę, że na to pozwoliliśmy. A najbardziej jesteś wściekła
na siebie, że nie byłaś w stanie zrobić niczego. I musiałaś na wszystko patrzeć
z boku. Nie będąc w stanie w jakikolwiek sprzeciwić się lub czegoś zmienić.
Jesteś tak wściekła na siebie, że zaczęłaś się wyładowywać na innych. Koledzy
ze szkoły to zauważyli, pytali mnie nawet co się stało, że jesteś taka oziębła
i przygnębiona. I dokuczliwie sarkastyczna.
- Zaczynam się martwić. Studiujesz psychologię
czy coś w ten deseń po nocach? Czuję się prawie naga.
Yuzu uśmiechnęła się promiennie. Po chwili jej
siostra również. Popatrzyła z podziwem na swojego „lekarza”. „Dlaczego często
uważam Cię za głupiutką? Przejrzałaś mnie na wylot. To, co nie daje mi spać po
nocach, to, przez co chcę krzyczeć cały czas.” Jasnowłosa poklepała ją po
ramieniu, co skończyło się sykiem drugiej.
- Siniak.
- Wiem. Ale tam gdzie jest zbrodnia, musi być
też kara. Chodźmy się gdzieś przejść! Jest za ładna pogodna na siedzenie w
domu. A ty nie masz dziś żadnego treningu. Wykorzystujemy to!
- Pod jednym warunkiem. Odpowiesz mi na jedno,
aktualnie nurtujące mnie pytanie. Jakim cudem, skoro Ci nie mówię o moich
problemach, wiesz tak dobrze, co mnie nęka?
- Och, to proste. Jak już mówiłam, jesteś moją
siostrą. Wiem co Cię gnębi. Może nie od razu i często sama rozwiązujesz swoje
sprawy sama, a ja dowiaduję się o wszystkim po fakcie, ale w końcu dochodzę do tego.
Jestem niczym tajny detektyw.- Zapiszczała.
- No dobra, mój detektywie, w takim razie
dlaczego chcesz, żebym Ci mówiła o wszystkim.
- Bo
gdybyś mi mówiła wcześniej, ty nie
musiałabyś się szamotać i wyżywać na innych, a ja oszczędziłabym sobie wiele
czasu i rozmyślań, co Cię w aktualnej chwili gryzie i uwiera. Wierz mi, dla
obydwu sióstr Kurosaki byłoby to dobrym rozwiązaniem. A zwłaszcza dla nic nie
świadomych śmiertelników, którzy się w złym momencie do ciebie odezwą. Masz
strasznie ostry język. A po tych treningach z Tatsuki-san, mogą czasem nie
zdążyć do szpitala.
- Nie przesadzasz czasem?
- To ty rozwaliłaś kilka dni temu Hollowa swoim SUPER-KICK!
- Kopnęłam tylko piłkę. Nie moja wina, że to
coś było takie słabe.
- Ten koleś w czarnych ciuchach, co lata za
nami był mocno zdziwiony, że dałaś mu radę. Podobno to niemożliwe, by zwykły
śmiertelnik sam by tego nie zrobił. Niemożliwe, aż do teraz.
Karin przystanęła z szeroko otwartymi oczami.
Jej szczęka była gdzieś w okolicy kolan.
- Ty wiesz o tych shinigami co nas śledzą?
- Nie śledzą, tylko pilnują. Gadałam z tym
jednym. Podobno ma taki rozkaz z góry.
- Gadałaś! Oni nas szpiegują, a TY Z NIMI
GADAŁAŚ!
- A co w tym dziwnego, są po naszej stronie.
Ichigo jest przecież jednym z nich.- Po chwili namysłu dodała.- Myślę, że to on
ich wysyła. Zawsze starał się nas chronić. Może teraz, skoro nie może sam, robi
to przez pośredników.
- Pff… Zamiast brata, mamy czarny ogon zrobiony
z Boga Śmierci. Wielkie mi pocieszenie. A te Hollowy, które nas atakują, to po
to, by być pewnym, że nasze dusze wciąż są „smaczne”?
- Karin-chan gadałyśmy już o tym. Nie obwiniaj
ich za to, że Ichigo odszedł. To było…
- Wiem, wiem. Ale wierz mi, trudno tak nagle
zapałać do nich miłością. Zwłaszcza, że nawet na chwilę nam nie dają spokoju.
Nawet teraz.
Posłała ponure spojrzenie nad głową swojej
rozmówczyni. Ta podążyła za jej wzrokiem. NA szczytu dachu, nieopodal stojącego
domu stał mężczyzna w czarnych szatach, z kataną przy boku. W jego ręce
znajdowały się jakieś papiery. Obserwował je uważnie.
Jasnowłosa uśmiechnęła się szeroko i pomachała
swojemu „ochroniarzowi”. Ten zmarszczył brwi, nie będąc przyzwyczajonym do
takiego okazywania sympatii w jego kierunku. Zwłaszcza w świecie ludzi. Po
chwili wahania odwzajemnił gest. Co jak co, ale Yuzu była uroczą osóbką.
Karin przewróciła oczami i złapała siostrę za
rękę, ciągnąc w tylko sobie znanym kierunku.