„Co dzień przestrzegam, jak młódź cierpi na tem,
Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i
światem.”
Po przeczytaniu tego cytatu Karin roześmiała się głośno.
Kilka sekund później ciężka dłoń nauczycielki spoczęła na jej ramieniu.
Dziewczyna spojrzała hardo we wściekłe oczy profesorki, które ciskały
piorunami. Ich spojrzenia walczyły ze sobą. Czarnowłosa ustąpiła. Wolała
spędzić dzisiejsze popołudnie na ćwiczeniach w dojo, niż siedząc karnie po
lekcjach. Zwłaszcza, że to ta kobieta by ją pilnowała.
- Jakiś problem, drogie dziecko?- Zapytała nauczycielka.
- Nie. Po prostu przypomniała mi się pewna historia. Miała dosyć
zabawny koniec.
- Na pewno?- Odparła nauczycielka literatury z oburzeniem.- A
może rozbawił Cię tekst, którym się dzisiaj zajmujemy?
- Nie, to naprawdę nie to.- Odparła szybko.
Każdy wiedział, że nauczycielka ma lekkiego bzika na punkcie
literatury. „Lekkiego” to mało powiedziane. Monstrualny, gigantyczny,
kolosalny- te słowa lepiej oddają jej obłęd. Była całkowicie przeciwna okazywaniu
takich rzeczy jak radość czy śmiech. Zwłaszcza na swoich lekcjach, gdzie
wygłaszała tym młodym, niewyrobionym umysłom, całe piękno sztuki pisania.
Niestety co kilka lat zdarzał jej się uczeń, który nie doceniał jej pracy i
miłości do książek. Po kilku tygodniach uczeń zmieniał szkołę. Legenda głosi,
że istniał taki jeden, który potrafił się jej postawić i przeżyć. Lecz niestety
to tylko legenda.
Reszta uczniów podporządkowywała się jej zachciankom, mając
na celu skończyć szkołę szybko i bezboleśnie. Tak więc po nocach czytali grube
tomiska, mając nadzieję na dobrą ocenę. Karin nie przepadała za nią. I
wzajemnie. Oczywiście lubiła czytać, nawet bardzo, ale tysięczny tom czy
ballada o złamanym sercu jakiejś panny, wykańczało ją psychicznie. Karin nie
cierpiała tego typu książek. Wolała, jak postacie żeńskie walczą o swoje, nigdy
się nie poddają, a nawet w ciężkich chwilach zachowują hart ducha. Tak więc nie
przykładała zbyt wielkiej wagi do przedmiotu, co prowadziło do spięć i ciągłego
wypominania typu:
„Twój brat był tak utalentowny,
wspaniały uczeń, nigdy mnie nie zawiódł. Same świetne oceny, bogata wiedza.
Twoja siostra posiada ten sam gen. Jest również niesamowita, taka niewinna,
niczym postaci z tych książek. Jesteś zakałą tej rodziny, Kurosaki Karin. Twój
brat pewnie jest cały czerwony jak ktoś o tobie przy nim wspomina.”
Żyć w cieniu
Ichigo nie było łatwo. Karin nie uczyła się źle. I nie była głupia. Nie
interesowały ją ani romanse, ani fikcja, ani tym bardzie ciągłe przyrównywanie
do rodzeństwa. Nauczyciele uwielbiali obie siostry stawiać pod tablicą i porównywać.
Były dla nich ciekawym zjawiskiem. Mimo
bycia bliźniaczkami, różniły się całkowicie. Karin była silna, wyznaczała sobie
cel i go osiągała. Nie każdy to potrafił. Nie była wylewna w uczuciach,
zazwyczaj była poważna. Nie dzieliła się swoimi problemami, kiedy nie musiała.
Albo raczej prawie nigdy się nie zwierzała, nawet najbliższym. Wolała sama
rozwiązywać swoje sprawy. Nie chciała obciążać innych, którym też nie było
łatwo. Zwłaszcza po śmierci matki. Cała rodzina była załamana po śmierci
Misaki. Ich matka zginęła potrącona przez samochód. Ichigo bardzo się przez to
obwiniał, że jej nie pomógł- mimo, iż był tylko dzieckiem. W czasie gdy on
znikał codziennie nad rzeką, w pobliżu miejsca jej śmierci, dziewczynki cały
czas przebywały pod opieką ojca. Nie wychodziły z pokoju, straciły apetyt.
Przez długi czas spały razem, a dokładniej leżały koło siebie rycząc w
poduszkę. O tak, Karin potrafiła płakać. Yuzu wzięła się w garść, przejęła
obowiązki matki w gotowaniu i sprzątaniu- ojciec był w tym temacie
beznadziejnie tragiczny. Karin poszła za siostrą- jako druga, zaraz po Ichigo,
najbardziej przeżyła śmierć matki. Ale postanowiła być silna i już nie płakać.
Jak dotąd zdarzyło się jej to tylko raz…
W szkole bywało
różnie. Jasnowłosa Kurosaki była po prostu uczennicą idealną. Zawsze na czas,
schludnie ubrana, punktualna, świetnie przygotowana do lekcji, miła dla uczniów
i nauczycieli. Z Karin odwrotnie. Uparta, nie dawała za wygraną, zawsze chciała
udowodnić, że ma rację. Nie dbała o naukę w takim stopniu jak Yuzu, ale starała
się nie wypaść z pierwszej 30 uczniów w szkole.
Uwielbiała lekcje matematyki czy geografii. Lubiła tez historię. Miała
dobre oceny z biologii- w końcu pomagała ojcu w klinice, musiała więc wiedzieć
to i owo o ludzkim ciele. No i najbardziej kochała sport- zwłaszcza piłkę
nożną. Potrafiła spędzić całe dnie, biegając za piłką i starając się zdobyć gola.
W porównaniu z
Yuzu, która oprócz gotowania, czytania i oglądania romansów, czy też nauki nie
miała innego hobby. Nie, żeby była jakimś „No-life”. Uczyła się dużo, bo
postanowiła zostać lekarzem. Pójść w ślady ojca. Oczywiście nie wiedziała nic o
tym, że tatusiek czasem lata w czarnym komino po dachach i rozwala Hollowy
zagrażające jego córciom.
Ostatnio
postanowiła podszkolić się w
samoobronie. Niektóre duchy były coraz bardziej upierdliwe. Mimo, że ciągle
latał za nią jakiś facet w czarnych ciuchach- niczym Batman- to jednak pozbywał
się on tylko tych najbardziej zagrażającym jej życiu. Te duchy, które kręciły
się w jej pobliżu, ciągle jej się naprzykrzały. Opowiadały o swoim
nieszczęśliwym życiu, rodzinie, których stracili przez śmierć, czy problemach
życie po śmierci. Na początku chciała być miła i wysłuchiwała ich, ale nawał
informacji, historii, po prostu odbierał jej chęć do tego. Ale nie mogła też ich,
ot tak, ignorować. Duchy miały swoje sposoby: zagadywały, jęczały, ciągnęły
włosy i ubrania, wyrzucały rzeczy w powietrze. Ostatnio nie wytrzymała i
normalnie zaatakowała ducha. Musiało to komicznie wyglądać dla kogoś stojącego
z boku, lecz dla niej nie było. Nie pomagały nawet specyfiki od Urahary. Według
niego, jej moce były bardzo wysokie i ciągle rosły (mimo, iż Ichigo nie było w
pobliżu). A duchy to wyczuwały. Była niczym ludzki magnes na duchy. Kapelusznik
doradził jej naukę samoobrony. Była w stanie dotknąć duchy, więc jeśli zrobi im
małe kuku- bądźmy szczerzy- od tego nie umrą ponownie.
Tak więc dwa razy
w tygodniu po 2 godziny ćwiczyła w dojo, pod kierunkiem przyjaciółki Ichigo-
Arisawa Tatsuki. Ta dziewczyna była niczym super bohater dla Karin. Co prawda
nie miała takich problemów jak ona, ale również widziała duchy i też czasem nie
dawały jej spokoju. Jako jedyna z całej paczki pozostała w Karakurze i prowadzi
zajęcia dojo. Z przyjaciółmi z liceum jest w stałym kontakcie. Czasem
odwiedzają ją tutaj, czasem ona ich w Tokio. Jest jedną z niewielu osób, która
posiada „bilet” upoważniający do odwiedzin Ichigo w Soul Society. Za kilka
tygodni cała grupka planuje na mały wypad w odwiedziny do przyjaciela. Ot, taki
weekend w Zaświatach…
Nauczycielka
powróciła do lekcji. Kontynuowała wygłaszanie piękna poezji romantycznej. „Blee”…- Pomyślała Karin. W sumie nie
rozumiała, dlaczego ta kobieta ciągle zadaje im coraz to nowe tomiska do
czytania. Dopiero co mieli egzaminy, chyba należy się im chwila odpoczynku.
Spojrzała w okno. Powoli zima się kończyła. Robiło się coraz cieplej i bardziej
sucho. Niedługo znów będzie biegała z przyjaciółmi za piłką. Musi szybko dopaść
listę, żeby wynająć boisko. Zwłaszcza, że miała w planie dołączyć jako pierwsza
dziewczyna w historii do reprezentacji piłki nożnej w liceum Karakura. Lecz jak
na razie kończył się rok szkolny. Ichigo, nie przepraszam, Kapitan 8 Oddziału
Kurosaki Ichigo, zaprosił obie siostry na krótkie wakacje do Soul Society, ale
odmówiła.
„Nie chcę na razie spotykać się z Ichi-nii. To, że go tutaj
z nami nie ma jest bolesne. Co prawda często przebywał poza domem, ale teraz,
gdy odszedł, ciągle jestem niespokojna. Zupełnie jakbym była obserwowana. I nie
chodzi mi o tego dziwnego faceta, co niby ma mnie chronić i ciągle za mną łazi.
To jest coś innego. Mrocznego… Bardzo niebezpiecznego.”
Dzwonek przerwał
jej przemyślenia. I dobrze, bo i tak uchodziła za osobę ponurą i dziwną, a gdy
myślała bracie, jej humor bywał jeszcze groszy. Zgarnęła
książki do torby i szybkim krokiem wyszła z klasy. W końcu pozbyła się
ciężkiego spojrzenia nauczycielki. Rozluźniła się nieco i przeszła się po
szkole zmierzając do klasy na ostatnią lekcję.
- Karin, Karin!-
Biegła za nią Yuzu- Poczekaj!
Bliźniaczka
dogoniła ją i złapała mocno za ramię. Dyszała ciężko.
- Mogłabyś czasem
zwolnić- powiedziała z wyrzutem. Nagle rozpromieniła się- Albo lepiej nie.
Podobno osoby, które szybko chodzą żyją dłużej!
- Taa, jasne.
Jeszcze jakieś rewelacje zdrowotne, Pani Doktor?
Yuzu momentalnie
spoważniała. Jej oczy z roześmianych stały się większe i jakby zaniepokojone.
- Myślałaś o
Braciszku, prawda?
- Niby kiedy- odburknęła
czarnowłosa.
- Na lekcji. I nie
mów, że tak nie było, bo znam Cię na wylot. Mimo tego, że i tak mi niewiele
mówisz. Jesteś strasznie skryta, Karin. Ale ja cię przejrzałam. Tak samo jak przejrzałam
Heite. Wiesz, że on się w Tobie podkochuje, siostrzyczko?- Jej oczy znowu
błyszczały.
- Że co Heita?-
Karin wytrzeszczyła oczy.
- Och, zapomnij,
ja nic nie mówiłam. Z resztą, jak będzie się chciał z Tobą umówić, to się
umówi. I zmieniasz temat.
- To Ty zmieniasz
temat.
-Możliwe, ale
przyznaj się. Myślałaś o Ichigo?
- Tak-
westchnęła.- Jak Ty to robisz Yuzu? Czytasz mi w myślach?- Uśmiechnęła się z
ironią.
- Prawie. Nie zapominaj, że jesteśmy siostrami. Bliźniaczki-
coś ci to mówi? I ja też o nim myślę. Często. Cały czas. Rycze po nocach. Ale
niedługo się zobaczymy. Ciekawe, jak się zmienił. Minęło już 8 miesięcy! Pewnie
znowu go wyciągnęło w górę. Będę musiała go podciąć. Wiesz jak on nie cierpi,
jak się czepiają fryzjerzy koloru jego włosów.
Dalej nie rozumiem, dlaczego tak się upierasz zostać tutaj.
Będziemy mogły spędzić ten czas z braciszkiem. Powinnaś korzystać ile się da!
- Nie Yuzu. Ja tam
nie pojadę. Nie ma mowy i koniec tematu.
- Jesteś okropnie
uparta. Zupełnie jak Ichigo. Ale nie będę Cię ciągle namawiać. To twoja
decyzja. A teraz chodź, ta lekcja i idziemy zrobić zakupy. Jak sądzisz co mam
dzisiaj przyrządzić? Curry, Ramen? A może cos bardziej zachodniego?
- Obojętne. Wiesz,
że uwielbiam wszystko, co ugotujesz.- Czarnowłosa uśmiechnęła się. Yuzu miała
całkowitą rację. Znała ją na wylot, mimo, iż ta była bardzo skryta. I
wiedziała, jak odwrócić jej uwagę od problemów.
Siostra to siostra. A z Yuzu, jako siostrą, jest się naprawdę z czego
cieszyć. Podeszła i przytuliła ją.
-Dziękuję-
Szepnęła.
- Nie ma za co,
Karin. Lekcja się zaraz zacznie. Chodźmy.
Obie siostry ruszyły
żwawym krokiem w stronę sali lekcyjnej, nie wiedząc, co czeka je w niedalekiej
przyszłości.